29 paź 2013

Epicki Alfabet - A

Reedycja Epickiego Alfabetu. Tytuł mówi sam za siebie, a niejeden pewnie pamięta oryginał. Ale jakby ktoś nie wiedział, to mogę jedynie doprecyzować, że chodzi o muzykę. Wpisy będą zestawieniami pompatycznych utworów na kolejne litery alfabetu. Epickość będzie traktowana z dużym marginesem, żebym mógł Wam podsunąć jak najróżniejsze muzyczki, z drugiej strony na pewno wiele będę musiał skreślić, żeby nie rozwlekać całości ponad miarę. Czy muszę wspominać, że słuchamy wszystkiego z podkręconymi głośnikami? Z powodów estetycznych postanowiłem nie wklejać playera w notki i ograniczyć się do linków. Miłego słuchania!

Also Sprach Zarathustra – Richard Strauss

Czymże innym można by zacząć taki cykl? Ikona kina. To przy okazji jest też przekleństwem tego utworu. Obawiam się, że na sesji RPGowej mogło by się to nadać tylko w scenie komicznej, bo inaczej wyszło by sztampowo i banalnie. Zamiast tego polecam (spoiler literki „P”) Planet Krypton (Koniec spoilera).

Angel Of Doom – Shiro Sagisu

Z dzisiejszych pozycji to jest zapewne najmniej znane. To kompozycja do finałowych scen Rebuild of Evangelion 1.0 You Are (Not) Alone. To pierwszy z kinowych filmów stanowiących remake Neon Genesis Evangelion. Świetny kawałek muzyki, trochę szkoda, że po budowaniu klimatu trochę siada pod koniec, kiedy powinien wręcz urywać jaja.

The Abyss – Alan Silvestri

To wyśmienity soundtrack, wydaje mi się, że niesłusznie zapomniany przez wielu, podobnie jak film. Zaczyna się po prostu estetycznie, od drugiej minuty brzmienia nabierają kolorków i przestrzeni. Około 3:50 znowu kroczek wyżej by zakończyć całość anielskimi chórkami.

Anvil of Crom – Basil Poledouris

Kvlt classik, jak się przekonanie Basyl jeszcze nie raz zagości w alfabecie. Zanim ktoś zacznie kręcić nosem na ten utwór – uspokajam, przy literce R nie zabraknie Riders of Doom. Ale co tam – nie sądzę by ktoś odmówił epickości prologowi czytanemu przez Mako, czy późniejszej kompozycji.

Audiomachine – Guardians At The Gate

Audiomachine – Akkadian Empire

Nikogo nie zaskoczy, że w Alfabecie niemało miejsca znajdzie się dla muzyki ze zwiastunów filmowych. Te dwa kawałki uświetniły między innymi zwiastun Avatara. Drugi znalazł się natomiast w całkowicie epickim trailerze StarCrafta II.


20 paź 2013

Plany, projekty, pomysły.

Stronka już pracuje, wobec czego czas powiedzieć, co w najbliższej przyszłości będzie się tutaj pojawiało. Poprzednia notka może służyć za próbkę projektu, który ruszy od przyszłego tygodnia - Alfabet Muzyczny, czyli począwszy od literki A., kawałki pod konkretne sceny. Mamy zamiar również wskrzesić Cravenowy Epicki Alfabet, a gdzieś na horyzoncie układa się jeszcze plan przeglądu dekad :)

Póki co powoli startujemy z fp na facebooku!

18 paź 2013

Crockett's Theme, czyli numer na dzień dobry, początek jesieni i wznowienie bloga :)

Jadąc dzisiaj samochodem skakałam po stacjach radiowych w poszukiwaniu czegoś, czego da się słuchać. Jakież zdziwienie i radość na mojej twarzy wywołała już pierwsza nutka lecącego w Esce "Crockett's Theme". Z tym numerem w głośnikach mogę stać nawet w kilometrowym korku.. Szkoda tylko, że trwa zaledwie kilka minut ;)
Niemniej, przypomniałam sobie, że oprócz sławetnego serialu Miami Vice, z którego ów kawałek pochodzi, można go było również zasłyszeć w soundtrack'u do gry GTA Vice City - gry stworzonej m.in. w oparciu  o wyżej wymieniony serial. I ten klimat zdecydowanie było widać, czuć... i słychać :)



Lśniące alufelgi granatowego BMW błyszczały w pierwszych promieniach wychylającego się zza chmur słońca. Wierzchołki drzew delikatnie kołysały się w rytm spokojnie wiejącego wiatru. Mężczyzna w ciemnych okularach, trzymając jedną ręką kierownicę, sięgnął do kieszeni po papierosa, który po chwili żarzył się już pomarańczowym światełkiem. Kierowca docisnął pedał gazu, BMW z piskiem opon weszło w ostry zakręt, zostawiając za sobą ślady opon. Samochód z impetem piął się w górę krętą drogą, znikającą w wąwozie żółto-zielonych, potężnych drzew. Promienie słońca odbijały się od nisko położonej szyby, a po rozgrzanych skórzanych fotelach tańczyły drobinki kurzu. Mężczyzna uśmiechnął się, westchnął i wyjmując papierosa z ust sięgnął ręką w kierunku siedzenia pasażera. Delikatnie omiótł palcem niedbale włożone do teczki zdjęcie uśmiechniętej blondynki, trzymającej na rękach małego pieska. Prychnął, puszczając kierownicę i lewą ręką wytarł spływającą po policzku łzę. Gwałtownie podniósł do ust prawie wypalonego papierosa i zaciągnął się nim po raz ostatni, tak jakby właśnie zapadła jakaś ważna decyzja. Wypuszczając kłęby dymu z płuc przytknął niedopałek do zdjęcia, gasząc go dokładnie w miejscu twarzy kobiety. Papier powoli zaczął zwijać się w rulonik, delikatnie tląc się i coraz szybciej zajmując pomarańczowym płomykiem. Chłodny wiatr, który cały czas towarzyszył podróży, nagle stał się mocniejszy, porywając z siedzenia dymiącą fotografię, tak jakby chciał zabrać kierowcy ostatnie wspomnienie... Tańczące w podmuchach silnego powietrza zdjęcie wznosiło się i opadało, nie mogąc zdecydować o własnym losie. Kierowca przyspieszył, ani przez chwilę nie oglądając się za siebie. Wiatr powoli uspokajał się, pozwalając fotografii z lekkością opaść na ziemię i przykryć różnobarwny dywan liści. Szary, ledwie widoczny dym delikatnie dogasał w czerwonym świetle znikającego za zakrętem granatowego BMW...

Jedna ze scenek, która przychodzi mi na myśl już po pierwszej nutce numeru Jana Hammera. Tak to widzę :)

merry