28 gru 2013

Epicki Alfabet - C

Całkowicie czerstwą, cudownie cwaną, czułą czołówką zapraszam do kolejnej literki.


Crimson Tide - Hans Zimmer - W 2013 łatwiej niż w 2009 znaleźć muzykę w niezłej jakości. Mam ochotę powiedzieć, że to Hans Zimmer w pigułce, ale byłoby to nadużycie. Owszem ten utwór to świetny wyznacznik jego stylu, ale w ostatnich latach pokazał, że ma jeszcze kilka asów w rękawie.

Chronicles of Narnia - Harry Gregson-Williams - Bardziej "klasyczny" przykład epickiej kompozycji. Chóry, dramatyzm i symfoniczne brzmienia ze stosowną dla bitewnego utworu ilością bębnów.

Calamity - Two Steps From Hell - Fantastycznie rozkręcający się dramatyczny utwór TSFH, tych panów jeszcze nie raz usłyszymy w Alfabecie. Niesamowicie łączy lekkość z poczuciem ogromnej skali.

Curse Of Golden Flower - Shigeru Umebayashi - Jedyną wadą tego grzmiącego chórami kawałka jest jego długość. Film chiński, kompozytor japoński.

Chariots of Fire - Vangelis - Oskarowa kompozycja. Nie wymaga przedstawienia.

Code Red - Elliot Goldenthal - Zastrzyk adrenaliny z (niezbyt udanego) filmowego Final Fantasy. Doskonale nadaje się na dwuminutowe odliczanie. Jak dla mnie ten utwór jest jak dziecko Bishop's Countdown.

Call for Heroes - Shockwave Sound - Jedno z moich najbardziej epickich odkryć muzycznych tego roku. Chóry, dramatyzm, emocje, miarowe narastanie... Mniam!


20 gru 2013

Gra Endera. Jablonsky bez wybuchów... i bez rewelacji.

O twórczości Steve'a Jablonsky'ego powiem jedno - huku i głośnych efektów nie można mu odmówić. Niemniej, tak jak w przypadku Transformersów, Battleship, czy nawet nowego Kruegera (który bardzo przyzwoicie brzmi w głośnikach) ta "wybuchowość" bardzo zgrabnie wpasowywała się w nastrój i klimat filmu, to jeśli chodzi o Grę Endera byłam mocno zaciekawiona, czy Jablonsky cokolwiek zmieni w swoim obecnym stylu.
Biorąc jednak pod uwagę spokojniejszy, wolniejszy i dużo mroczniejszy (chociaż nie wybitny) soundtrack do Amityville z 2005 roku również autorstwa Jablonsky'ego, spodziewałam się przy Enderze mniej więcej podobnych rezultatów.
Niewiele się pomyliłam, jak dla mnie, w obu da się wychwycić silne podobieństwa - delikatne, momentami silniejsze partie skrzypiec, tonacja i wszechobecny chór, z którego w "Grze Endera" kompozytor korzysta już dużo mniej, niż np w Transformersach :)
O okrutnym czerpaniu z Hansa Zimmera i podobieństwie do ścieżki dźwiękowej z Incepcji wspominać chyba nie muszę - Zimmer jaki jest, każdy słyszy i tutaj jego naleciałości da się wychwycić niemal wszędzie.

Enderowa muzyka, moim zdaniem, nie jest rewelacją, cała ścieżka w pewnym momencie może zacząć nużyć, zwłaszcza jeśli jest się za pan brat z soundtrackiem ze wspomnianej wyżej Incepcji. Niemniej, z filmem komponowała się bardzo dobrze, a kilka kawałków zasługuje na ponowne przesłuchanie, chociażby ze względu na nastrojowość i odpowiednie podkreślenie atmosfery wprowadzeniem np skrzypiec czy chóru.

Czy polecam do sesji? Hm.. Ja bym najpierw zobaczyła co proponują utwory z Incepcji, a dopiero potem zabierała się za muzykę z Endera.

1. Tutaj partie skrzypiec rzeczywiście wiodą prym i robią całą robotę.

The Battle Room - Steve Jablonsky


2. Ten kawałek, mimo że dosyć długi, powoli rozwija się w bardzo ładną opowieść, zwłaszcza że w filmie towarzyszy spotkaniu Endera z siostrą. 

Ender's Quit - Steve Jablonsky 


3. Ostatni z płyty, Commander, bardzo podobny do Salamander Battle, ale wzbogacony o znacznie więcej partii chóru, który uwydatnia główny motyw muzyczny filmu (chociaż strasznie kojarzy mi się z intro z Gry o Tron).

Commander - Steve Jablonsky




Dobrego odbioru :)




11 gru 2013

RPGowy Alfabet Muzyczny - C...

Tym razem serwuję współczesność, a klimat nieco cięższy od pozostałych.

Cage of Solitude - Midnight Syndicate.



City of Dreams.

Z czarnych, kłębiących się chmur lał ciężki, sążnisty deszcz. Ogromne krople wody uderzały o błyszczące dachy domów. Spływając rwącym strumieniem na ziemię, wsiąkały w piasek. Ogromne kałuże rozpryskiwały się, niczym wielopiętrowe fontanny pod stopami biegających w popłochu ludzi.

Miyamoto spoglądał w dal ze stoków Diablej Góry na rozprzestrzeniające się poniżej zabudowania miasta. Jego miasta. Powoli budującego swoją pozycję i potęgę na międzynarodowej arenie. W pocie czoła, czując coraz silniej zacinający deszcz robotnicy znosili surowce, starannie układając kamień po kamieniu na rosnącej z każdą minutą olbrzymiej budowli. Od rana do późnej nocy pracowali niczym mrówki, aby zadowolić swojego surowego władcę. Wielkie mrowisko z każdym dniem stawało się coraz potężniejsze, coraz bardziej majestatyczne, a Miyamoto dumnie, ze łzami w oczach codziennie witał i żegnał Słońce, górujące nad Diablą Górą. Dziękował za to, co osiągnął poprzez lata pracy i gorliwej wiary w jedyne prawdziwe bóstwo. To na niebie. To gorące i niezbadane. Wiedział, że najlepsze chwile są jeszcze długo przed nim. Był dopiero wschodzącą gwiazdą nowego cesarstwa. Kiedyś ono całe będzie jego…

„Kiedyś” – pomyślał Miyamoto i wyłączył komputer. „Kiedyś. A teraz czas na leki”. Nieporadnie odjechał wózkiem od biurka, walcząc z tym, czego tak bardzo nienawidził. Każda podróż po pokoju była wyzwaniem, niebotycznym wysiłkiem, sprawiającym ogromny ból. W pocie czoła ułożył niesprawne kończyny na łóżku, gdzie czekało już naczynie z nieuniknioną zawartością. „To dla Twojego dobra” - przypominając sobie słowa matki, połknął kolorowe pastylki i zasnął, pogrążając się w innym świecie. Tym lepszym, własnym świecie. 

30 lis 2013

RPGowy Alfabet Muzyczny - B...

Przed Wami ciąg dalszy RPGowego Alfabetu, tym razem bardziej futurystyczny, cyberpunkowy klimat :)



Red Alert.

Blade, lodowate światło księżyca padało na metalicznie połyskujące drzwi do opuszczonego, trzypiętrowego budynku w dokach… Porywisty wiatr na zmianę kołysał zardzewiałymi skrzydłami. Unoszący się wszędzie gęsty, siwy dym niczym kręty, mleczny dywan prowadził prosto do środka. W ciemność. Z półmroku wynurzała się wisząca na suficie malutka żaróweczka… Ostatnimi podrygami próbowała oświetlić wnętrze pomieszczenia. Liche, żółte światło co rusz gasło i świeciło na przemian… Bzyczenie, mruganie, ciemność, światło… HUK, DYM, PEŁNO SZKŁA… znów ciemność.

Kilkadziesiąt par czarnych wojskowych butów szybkim marszem nadciągało w stronę zrujnowanego budynku. Wyłaniające się z mgły twarze antyterrorystów wyrażały absolutną obojętność. Nastawieni na jeden cel, gotowi na śmierć, niezastąpieni, jedyni. Miasto, masa, maszyna. Bezlitośni wobec odmieńców. Zacinający deszcz dopełniał atmosfery wiecznego mroku na ulicach miasta. Rozpryskujące się pod każdym krokiem mętne kałuże stopniowo zwiększały swoją objętość. HUK, zardzewiałe skrzydła metalowych drzwi gwałtownie załamały się pod wpływem silnego kopniaka. Niczym rój pszczół brygada wpadła z impetem do środka, rozdzielając się we wszystkie strony. Widoczny wszędzie gruz pokrywał popękane resztki schodów, prowadzących na wyższe piętro. W zatęchłym powietrzu czuć było tylko smród siarki. Nie oglądając się na nic, szukając jednego konkretnego elementu, Jaxon popędził na górę. Wiedział, że nie ma czasu. Bijący gdzieś licznik z każdą sekundą przybliżał wybuch ładunku. Uderzający w nozdrza gęsty dym utrudniał widoczność. Długi korytarz prowadzący prosto do piekła. Nigdzie ani śladu licznika, chociaż pikanie z każdą chwilą stawało się nieznośnie głośniejsze. Gdzieś z pomiędzy siwych kłębów ogarniających małe pomieszczenie, powoli wyłaniał się zarys ludzkiej postaci. Zwinięta w kłębek, mieniła się dziwnym jarzącym światłem, któremu towarzyszyło coraz głośniejsze odliczanie. Ledwie widoczny trzęsący się mężczyzna dogorywał w kałuży krwi, pokryty czerwonymi kablami, niczym współczesna mumia. Pikanie licznika. Ostatnie 15 sekund. Jax nie wierzył własnym oczom… Czerwone kable… ale wewnątrz skóry, naciągniętej na ciało w okrutny, nienaturalny, bestialski sposób. I to przerażone spojrzenie nieszczęśnika, błagające o pomoc. Czerwone cyfry licznika nieubłaganie zbliżały się do zera. Trzy, dwa, jeden… 

Tak to widzę i życzę miłego odbioru :)

A na dokładkę wrzucam jeden z moich ulubionych kawałków Lord of the Dance - Breakout.
Osada elfów z jakąś grubą intrygą wewnątrz?

27 lis 2013

Deszczowe Piosenki

Choć teraz raczej należy nastawiać się na opady śniegu, na Waszych sesjach będzie taka pogoda jaką zechcecie. Dlatego dzisiaj garstka polecanek pod sceny rozgrywające się w deszczu. Zanim przejdziemy do polecanej muzyki zachęcam do zapoznania się z pracami Goro Fujity (po lewej). W jego pracach dominują roboty, koty, a czasem również deszcz.


Współczesne lub futurystyczne miasto. Zdecydowanie niegościnne, pełne zagrożeń, twarzy ukrytych w cieniu kapturów lub parasoli. Kłębki pary unoszące się z kanalizacji i wylotów rur, samochody ochlapujące chodniki.


To jeden z najpopularniejszych niezależnych muzyków, król serwisu Jamendo. Miły, ciepły letni deszcz. Nie ponury, tylko wywołujący uśmiechy, może jakieś biegające dzieci skaczące po kałużach, jakaś para wspólnie przemykająca z pod jednego dachu pod drugi.


To mój typ na przygodę, która w całości toczyła się w sążnistym deszczu. Konkretnie - na finał tej przygody, gdy wreszcie, po wszystkich wydarzeniach ulewa ustaje, ciemne chmury się rozstępują i pojawia się słońce (ja przyciąłem utworek około 1:40).

Soulsavers - Kingdoms Of Rain

A tu zamilknę. Jestem ciekaw jaki klimat Wam się nasuwa przy słuchaniu tego utworu.

Michael McCann - Watchtower

Mój ulubiony kawałek do pełnego neonów cyberpunkowego miasta. Tłumy ludzi, masa pojazdów, feeria kolorowych świateł reklam, dodatkowo załamujących się w kroplach wszechobecnego deszczu, niekończące się ulice, wieżowce wbijające się w gęstą pokrywę chmur z których nieustannie woda leje się na ciasny tłum.


Tyle. A po jakie utwory Wy sięgacie, gdy w jakiejś scenie dominuje deszcz?


24 lis 2013

Epicki Alfabet - B

Sponsorem dzisiejszego odcinka jest literka B, oraz Front Przeciwników Lania Wody.

Bishop’s Countdown – James Horner

Jeśli poprzednio brakowało wykopu, to ten utwór może nim obdzielić co najmniej dwie sąsiadujące literki. Ale czego innego można się spodziewać po kompozycji do jednego z najlepszych filmów SF ever? Bishop’s Countdown spodobał się Cameronowi tak bardzo, że wykorzystał go w Obcym dwukrotnie. Prowadząc RPGi użyłem go dopiero raz, wciąż czekam na kolejną godną scenę.


Beast II – Shiro Sagisu

Tak się alfabetycznie złożyło, że dwa razy z rzędu wskakuje Shiro Sagisu. Kultowe anime i jedna z jego najlepszych scen, kiedy Jednostka 01 niszczy swoje ograniczniki i pożera Anioła. Z pewnością to wspomnienie ma znaczenie, jednak sądzę, że utwór obroni się sam. Co ciekawe przypadkiem wpadłem na świetny metalowy cover.

Battery – Metallica

Uwielbiam Battery w całości, ale znajduje się tutaj z powodu absolutnie genialnego intro. Pierwsze 66 sekund to epicki metalowy cukierek. Bez dwóch zdań. Chciałbym go kiedyś zamieścić w prologu do sceny bitewnej. Niestety po intro będzie to trzeba z czymś zmiksować. Ciekawostka – Battery powstało w 1986 roku, czyli wtedy co Aliens.

The Bridge Of Khazad Dum – Howard Shore

Zgadnijcie, który utwór w 2002 przekonał większość członków Akademii, żeby statuetka poszła w spocone łapki Howarda Shore? Miejsce tego utworu w tym spisie jest tak oczywiste, że nie ma co pisać.

Samuel Barber – Adagio For Strings (chór)

Samuel Barber – Adagio For Strings (orkiestra)

Kompozycja Barbera niejednokrotnie nazywana jest najsmutniejszą muzyką jaką kiedykolwiek skomponowano. Sam Barber ponoć zaczął od wizji strumienia z którego wyrasta rzeka. Nie mogłem się zdecydować na jeden wariant, dlatego zamieszczam dwa – z Homeworlda z dominującym chórem, oraz orkiestralny z perfekcyjnymi smyczkami.

Battlestar Galactica – Prelude To War – Bear McCreary

Niesamowity serial, masa klimatycznej muzyki. Jednak do zaledwie kilku pasuje do kryterium „epickie”. Jednym z nich jest Prelude To War, który uświetnia genialny, podwójny odcinek Pegasusowy. Konkretnie – scenę, kiedy Adama dowiaduje się, że jego sąd polowy skazał jego ludzi i postanawia ich odzyskać...

Brood War Intro – Jason Hayes & Glenn Stafford

Pewnie nie jestem jedynym, który po obejrzeniu intra Brood Wara był przekonany, że użyto w nim jakiejś klasyki z przed stu lat. A tu niespodzianka, geniusze z Blizzarda mają szersze talenta niż można by się spodziewać.


17 lis 2013

Alien Frontiers, czyli ciąg dalszy kosmicznych utworów.

Siedząc ostatnio w klimatach z innego wymiaru postanowiłam zdobyć soundtrack do planszówki Alien Frontiers (wyd. Clever Mojo Games, w Polsce LocWorks) - gry o kolonizacji planety w odległym systemie słonecznym. Sama rozgrywka podoba mi się okrutnie - daje dużo możliwości, jest ciekawa i niepowtarzalna, gimnastykuje umysł (trzeba się nakombinować, żeby osiągnąć sukces;)) i bardzo ładnie ją wydano :)
Jednak rzecz, która mnie bardzo pozytywnie zaskoczyła to dostępna ścieżka dźwiękowa do gry. Plumkająca w tle muzyka od razu zwróciła moją uwagę, ponieważ naprawdę fajnie współgrała z pełną emocji rozgrywką na planszy.
Utwory są dość długie (średnio 9-10 min), ale w niczym to nie przeszkadza. Ba, nawet przeciwnie, wszystkie numery naprawdę fajnie oddają klimat gry, a ich brzmienie nie jest w żaden sposób inwazyjne. Niektóre, np. Sollar Collector wręcz wprowadzają w stan spokoju i relaksu, a to chyba o to właśnie chodzi :)

Autor muzyki - Błażej Grygiel - zdecydowanie zasługuje na piąteczkę :)
Shipyard and Colony Constructor - zaczyna się delikatnie, ale z chwilą kiedy przyspiesza i nabiera tempa, a w tle pojawiają się chóry robi się naprawdę fajny klimat. Kawałek na przemian zwalnia i przyspiesza, co daje pole do popisu przy wykorzystaniu tego utworu na sesjach:) zdecydowanie mój faworyt.

Raider's Outpost - chyba najostrzejszy numer, pozwala oderwać się od poprzednich sennych, relaksujących dźwięków i mocno przyspieszając daje niezłego kopa. Mój drugi faworyt :)

Bardzo ciekawy jest także czwarty numer z płyty, de facto jeden z najkrótszych - Orbital Market and Colonist Hub - na początku tworzy fajną atmosferę stacji kosmicznej, potem nieco zwalnia wprowadzając trochę niepewności i tajemnicy, a na koniec znowu przyspiesza i rozwiązuje całą historię.

Klimat ścieżki dźwiękowej Alien Frontiers, moim zdaniem, znów nadawałby się do opisów snu, oniryzmu na sesji albo zwyczajnie pod niektóre klasyczne cyberpunkowe sceny.
Tak to widzę. :)
Poniżej link do próbki soundtracku z Alien Frontiers, warto go nabyć. Polecam, zapraszam.

Czy polecam do sesji? Tak, na pewno znajdą się kawałki pod poszczególne sceny lub ogólny klimat i tło ;)

Błarz - Alien Frontiers

11 lis 2013

RPGowy Alfabet Muzyczny czas zacząć, od A...

Ścieżka dźwiękowa do filmu Skyfall autortswa Thomasa Newmana w całości prezentuje się bardzo zacnie :) Polecam, zapraszam. A teraz, Adrenaline, pierwszy kawałek z listy RPGowy Alfabet Muzyczny!

Adrenaline - Thomas Newman - Skyfall




 Lady In Red

            Klub Malibu na rogu 25tej, dokładnie w samym centrum Chińskiej Dzielnicy. Świecąca czerwona brama z widniejącym nad nią wizerunkiem ogromnego, wyszczerzonego w ponurym uśmiechu seledynowego smoka zdawała się stać otworem dla każdego naiwnego przechodnia. Pytanie, czy bilet wstępu okazałby się tylko w jedną stronę? W tym jasnym, jarzącym kolorze, połączeniu czerwieni z seledynem było coś hipnotyzującego, magicznego… Jak w miejscu z dzieciństwa, do którego zawsze chce się wracać. Mieniący się zielonkawym sztucznym płomykiem długi ogon wskazywał drogę do przeszklonych drzwi niedużego budyneczku. Barczysty skośnooki mężczyzna gestem zapraszał do środka. Czerwony dywan, lekko przytłumione żółte światło porozwieszanych na ścianach trójkątnych lamp. Wszędzie unoszący się zapach lawendy i waniliowego tytoniu. Wynurzająca się z półmroku czarnowłosa kobieta w krwisto czerwonej sukni do kostek, przypominała porcelanową laleczkę, której jedna noga, owinięta wokół barowego stołka, niespokojnie wystukiwała delikatny rytm. Czekała. Kieliszek trzymany w aksamitnej rękawiczce powoli zaczął drżeć, wskazując że jego właścicielka stawała się coraz bardziej niespokojna. Nerwowo podnosiła naczynie do ust, pozostawiając na nim ślady czerwonej szminki. Brązowy płyn już dawno zniknął z dna… Drzwi wejściowe trzasnęły, kobieta uniosła głowę, gwałtownie upuszczając kieliszek na zimną posadzkę. Szklana mozaika natychmiast przykryła błękitne kafelki, na których lśniły nieliczne kropelki płynu. Kocim ruchem dobyła broni, a błyszcząca w delikatnym świetle lufa Beretty wycelowana była prosto w Niego. Wiedział co go czeka, doskonale zdawał sobie sprawę z konsekwencji. Ostatnie spojrzenie w Jej oczy… Seledynowo-czerwone gadzie źrenice, które jarząc się agresywnym światłem, przypominały teraz tańczące jęzory ognia…

4 lis 2013

Grawitacja. Muzyka z innego wymiaru.

Od premiery "Grawitacji" w Polsce minęło już trochę czasu, więc na spokojnie przesłuchałam sobie soundtrack do tego filmu i muszę przyznać, że Steven Price - znany mi jedynie z samego nazwiska, a nie konkretnej ścieżki dźwiękowej - poradził sobie bardzo przyzwoicie.

W zasadzie muzyka jest w całości elektroniczna, gdzieniegdzie z orkiestrowymi ozdobnikami i delikatnym kobiecym wokalem. Bardzo miodnie, moim zdaniem, wpasowuje się w klimat filmu, stając się momentami jego głównym głosem :)

Tworząc każdy kawałek Price wywołał to, czego od niego wymagano - poczucie lęku i niepokoju, napięcie i dramat. Podkreślił tym samym historię bohaterki Sandry Bullock i bardzo umiejętnie oddał ten "kosmiczny" nastrój. Osobiście jak słucham tych numerów to mam wrażenie znajdować się w stanie nieważkości. :)

Pierwszy utwór z płyty - Above Earth - zaczynając się z hukiem, w pewnej chwili zwalnia i tworzy lekko oniryczny nastrój. Zwłaszcza w zakończeniu, kiedy pojawia się aksamitny kobiecy głos.

Budowanie akcji i rozwój wydarzeń sugeruje drugi kawałek - Debris - rozwijający się i trzymający w napięciu tak naprawdę przez prawie całe 5 minut.

The Void dalej trzyma ostry poziom, w pewnym momencie wyciszając i uspokajając słuchacza, co podtrzymuje następny kawałek Atlantis. Oba jednak wprowadzają w stan oczekiwania i wzbudzają czujność.

Dont' Let Go to utwór, w którym dzieje się wszystko - co nie powinno dziwić, bo trwa 10 minut ;) Akcja, spokój, wyciszenie i ładna końcówka.

Końcowe utwory z listy - Tiangong, Shenzou zamykają akcję, trzymając rozpędzony poziom i podkreślając ostateczne rozwiązanie, które ostatni kawałek, Gravity, zamyka w zgrabną historię. :) 

Moim osobistym faworytem pozostają jednak Airlock - delikatny, oniryczny, idealny pod sesyjne sceny ze snami, Fire - z mocnym początkiem, przejściem w kolejną dawkę napięcia i końcowym wyciszeniem. In the Blind również ładnie komponowałby się pod sesyjkę z motywem snu, podróży w czasie czy hmm.. psychodelicznego świata dziecka. Ot, takie skojarzenia.

Czy polecam do sesji? Zdecydowanie tak! Klimaty Cyberpunkowe, współczesne, motywy oniryczne i psychodeliczne - jestem na tak!

Miłego zatapiania się w przestrzeń:

Airlock - Gravity - Steven Price

Fire - Gravity - Steven Price

In the Blind - Gravity - Steven Price






29 paź 2013

Epicki Alfabet - A

Reedycja Epickiego Alfabetu. Tytuł mówi sam za siebie, a niejeden pewnie pamięta oryginał. Ale jakby ktoś nie wiedział, to mogę jedynie doprecyzować, że chodzi o muzykę. Wpisy będą zestawieniami pompatycznych utworów na kolejne litery alfabetu. Epickość będzie traktowana z dużym marginesem, żebym mógł Wam podsunąć jak najróżniejsze muzyczki, z drugiej strony na pewno wiele będę musiał skreślić, żeby nie rozwlekać całości ponad miarę. Czy muszę wspominać, że słuchamy wszystkiego z podkręconymi głośnikami? Z powodów estetycznych postanowiłem nie wklejać playera w notki i ograniczyć się do linków. Miłego słuchania!

Also Sprach Zarathustra – Richard Strauss

Czymże innym można by zacząć taki cykl? Ikona kina. To przy okazji jest też przekleństwem tego utworu. Obawiam się, że na sesji RPGowej mogło by się to nadać tylko w scenie komicznej, bo inaczej wyszło by sztampowo i banalnie. Zamiast tego polecam (spoiler literki „P”) Planet Krypton (Koniec spoilera).

Angel Of Doom – Shiro Sagisu

Z dzisiejszych pozycji to jest zapewne najmniej znane. To kompozycja do finałowych scen Rebuild of Evangelion 1.0 You Are (Not) Alone. To pierwszy z kinowych filmów stanowiących remake Neon Genesis Evangelion. Świetny kawałek muzyki, trochę szkoda, że po budowaniu klimatu trochę siada pod koniec, kiedy powinien wręcz urywać jaja.

The Abyss – Alan Silvestri

To wyśmienity soundtrack, wydaje mi się, że niesłusznie zapomniany przez wielu, podobnie jak film. Zaczyna się po prostu estetycznie, od drugiej minuty brzmienia nabierają kolorków i przestrzeni. Około 3:50 znowu kroczek wyżej by zakończyć całość anielskimi chórkami.

Anvil of Crom – Basil Poledouris

Kvlt classik, jak się przekonanie Basyl jeszcze nie raz zagości w alfabecie. Zanim ktoś zacznie kręcić nosem na ten utwór – uspokajam, przy literce R nie zabraknie Riders of Doom. Ale co tam – nie sądzę by ktoś odmówił epickości prologowi czytanemu przez Mako, czy późniejszej kompozycji.

Audiomachine – Guardians At The Gate

Audiomachine – Akkadian Empire

Nikogo nie zaskoczy, że w Alfabecie niemało miejsca znajdzie się dla muzyki ze zwiastunów filmowych. Te dwa kawałki uświetniły między innymi zwiastun Avatara. Drugi znalazł się natomiast w całkowicie epickim trailerze StarCrafta II.


20 paź 2013

Plany, projekty, pomysły.

Stronka już pracuje, wobec czego czas powiedzieć, co w najbliższej przyszłości będzie się tutaj pojawiało. Poprzednia notka może służyć za próbkę projektu, który ruszy od przyszłego tygodnia - Alfabet Muzyczny, czyli począwszy od literki A., kawałki pod konkretne sceny. Mamy zamiar również wskrzesić Cravenowy Epicki Alfabet, a gdzieś na horyzoncie układa się jeszcze plan przeglądu dekad :)

Póki co powoli startujemy z fp na facebooku!

18 paź 2013

Crockett's Theme, czyli numer na dzień dobry, początek jesieni i wznowienie bloga :)

Jadąc dzisiaj samochodem skakałam po stacjach radiowych w poszukiwaniu czegoś, czego da się słuchać. Jakież zdziwienie i radość na mojej twarzy wywołała już pierwsza nutka lecącego w Esce "Crockett's Theme". Z tym numerem w głośnikach mogę stać nawet w kilometrowym korku.. Szkoda tylko, że trwa zaledwie kilka minut ;)
Niemniej, przypomniałam sobie, że oprócz sławetnego serialu Miami Vice, z którego ów kawałek pochodzi, można go było również zasłyszeć w soundtrack'u do gry GTA Vice City - gry stworzonej m.in. w oparciu  o wyżej wymieniony serial. I ten klimat zdecydowanie było widać, czuć... i słychać :)



Lśniące alufelgi granatowego BMW błyszczały w pierwszych promieniach wychylającego się zza chmur słońca. Wierzchołki drzew delikatnie kołysały się w rytm spokojnie wiejącego wiatru. Mężczyzna w ciemnych okularach, trzymając jedną ręką kierownicę, sięgnął do kieszeni po papierosa, który po chwili żarzył się już pomarańczowym światełkiem. Kierowca docisnął pedał gazu, BMW z piskiem opon weszło w ostry zakręt, zostawiając za sobą ślady opon. Samochód z impetem piął się w górę krętą drogą, znikającą w wąwozie żółto-zielonych, potężnych drzew. Promienie słońca odbijały się od nisko położonej szyby, a po rozgrzanych skórzanych fotelach tańczyły drobinki kurzu. Mężczyzna uśmiechnął się, westchnął i wyjmując papierosa z ust sięgnął ręką w kierunku siedzenia pasażera. Delikatnie omiótł palcem niedbale włożone do teczki zdjęcie uśmiechniętej blondynki, trzymającej na rękach małego pieska. Prychnął, puszczając kierownicę i lewą ręką wytarł spływającą po policzku łzę. Gwałtownie podniósł do ust prawie wypalonego papierosa i zaciągnął się nim po raz ostatni, tak jakby właśnie zapadła jakaś ważna decyzja. Wypuszczając kłęby dymu z płuc przytknął niedopałek do zdjęcia, gasząc go dokładnie w miejscu twarzy kobiety. Papier powoli zaczął zwijać się w rulonik, delikatnie tląc się i coraz szybciej zajmując pomarańczowym płomykiem. Chłodny wiatr, który cały czas towarzyszył podróży, nagle stał się mocniejszy, porywając z siedzenia dymiącą fotografię, tak jakby chciał zabrać kierowcy ostatnie wspomnienie... Tańczące w podmuchach silnego powietrza zdjęcie wznosiło się i opadało, nie mogąc zdecydować o własnym losie. Kierowca przyspieszył, ani przez chwilę nie oglądając się za siebie. Wiatr powoli uspokajał się, pozwalając fotografii z lekkością opaść na ziemię i przykryć różnobarwny dywan liści. Szary, ledwie widoczny dym delikatnie dogasał w czerwonym świetle znikającego za zakrętem granatowego BMW...

Jedna ze scenek, która przychodzi mi na myśl już po pierwszej nutce numeru Jana Hammera. Tak to widzę :)

merry

11 wrz 2013

Graj Muzyką wraca do Gry!

W związku z rewolucją, która zadziała się tutaj ostatnio najwyższy czas ogłosić wznowienie projektu Graj Muzyką !
Dzięki uprzejmości Cravena i Aureusa prowadzenie stronki spada teraz na moje barki - możecie więc spodziewać się świeżej dawki fajnej muzyki w regularnych odstępach czasu!
Póki co chcę zadbać o wizualną stronę bloga, a w najbliższym czasie ruszyć z projektem pt. RPGowy Alfabet Muzyczny - oczywiście inspirowany wcześniejszą pracą Cravena, ale nieco zmodyfikowany :). Po głowie chodzi mi także jeszcze inny muzyczny pomysł - szczegóły wkrótce.
Oprócz tego pojawią się recenzje ciekawych soundtracków - zarówno najnowszych, jak i tych starszych klasyków i nie-klasyków :) Koncerty, czy wydarzenia muzyczno-kulturalne również znajdą tutaj swoje należne miejsce. Jednym słowem - szeroko pojęta  muzyka i wszystko co z nią związane, co może wesprzeć Mistrzów Gry i wpłynąć na ogólny dobry odbiór sesyjek :)