20 lut 2011

20 II / 23 II - notki nie będzie

Ze względu na nadmiar obowiązków powiązanych z praktykami studenckimi dzisiejszej notki nie jestem w stanie spisać. Wybaczcie.

EDIT:
Niestety, 23 II też nie wyrobię.

18 lut 2011

Odpowiedzi #2 – Kaczor


Nareszcie doczekaliśmy się wyzwań :).

(…) prezentacja "dziewiczy" wjazd do jakiegoś niezwykłego, słynnego miasta, Amberu, Throalu, Night City, itd. Miasta nowego nie tyle dla gracza, co dla jego postaci, kawałek który ruszy nawet starego wyjadacza (albo chociaż sprawi że w jego zblazowanych oczach pojawi się przez chwilę dawny, młodzieńczy blask!) Coś co podkreśli wagę tych kilku(nastu) zdań ogólnego opisu.

Notkę Aureusa przeczytacie tutaj.

Staram się nie przekraczać trzech utworów w notce, ale tym razem się nie udało. Będą za to najróżniejsze klimaty. Bez przynudzania przechodzę do konkretów:

Hughes Hall – Sleep Now

Kawałek „z przejściem”. Idealny do SFów. Z powodu pierwszego dźwięku urodził mi się do niego opis ze statkiem wychodzącym z hiperprzestrzenni w rozbłysku światła. Następnie mam chwilę by opisać, że pojawił się nad gęstym lasem, gdzieś nisko w atmosferze planety typu ziemskiego. Następnie opisuję jego obły kształt, dysze czy cokolwiek jak mknie przed siebie, zbliżając się do wzniesienia. Wreszcie trafiamy na przejście (0:58) linia drzew się urywa a w dole przed nami rozpościera się miasto pełne strzelistych budynków, świateł, dziesiątek pojazdów naziemnych na ulicach i powietrznych uwijających się pomiędzy budynkami i przerzuconymi nad ulicami napowietrznymi pociągami. Ogrom i masa ruchu.

Harry Gregson-Williams – Syracuse

Ten kawałek jest prostszy, ale również „z przejściem”. Nie mam dla niego dedykowanego opisu, istotne jest, że po piętnastu sekundach pojawia się miasto/statek/armia i jest epicko.

Shigeru Umebayashi – Tai-He Song

Epicki kawałek z Curse Of The Golden Flower (tłumaczenie polskawe: Cesarzowa). Znajdzie zastosowanie chyba we wszystkich skośnych klimatach, z L5K na czele. Zależnie od skali przygody/kampanii może to być dwór daimyo, albo pałac cesarski – cokolwiek będzie najwyższą półką dla danej drużyny. Śpiew jest tak rozciągnięty, i „instrumentalny” że nie powinien przeszkadzać nikomu w narracji.

Michael McCann – Watchtower

Raz jeszcze SF, chociaż może współczesna metropolia, typu NY czy Tokio też by się nadawała. Nie wiem czy to kwestia tego utworu (szczególnie w okolicach 1:10-1:50), czy po prostu tego jak głęboko wrył mi się w mózg Blade Runner (którego wbrew pozorom nie czczę jako uber-SF), ale nie wyobrażam sobie tego opisu bez deszczu zalewającego ludzi i ulice, dodającego kolejną warstwę refleksów od świateł ulicy, reklam i neonów.

Hans Zimmer & John Powell – Sacred Pool Of Tears

Znów skaczemy na klimaty fantasy, ze wskazaniem na skośność (chyba, że ktoś wyprowadzi mnie z błędu). Z utworu wyciąłem niecałą minutę na początku, by zostawić tylko tą niesamowitą rozbiegówkę i późniejszą epę. Mam dedykowany opis pod ten utwór, ale będę świnia i nie zdradzę jaki. Powiem tylko, że przedstawia on niesamowite miejsce, gdzie rozgrywa się cała przygoda.

Mam nadzieję, że:

- Się spodoba Kaczorowi

- Się spodoba innym

- Się przyda Kaczorowi

- Się przyda innym

- Nie będzie to ostatnia notka z pod znaku „koncertu życzeń”

16 lut 2011

Assasin's Creed 1 / 2 – soundtracks

Nieco mnie bawi, że oba sountracki z AC zostały stworzone przez jedną osobę – Jesper Kyda. Słuchając ich absolutnie nic na to nie wskazuje. Są tak odległe i wytwarzają tak różne emocje, że ustawienie ich w jednym rzędzie jest właściwie błędne. W ogólnym zarysie muzykę do AC1 da się opisać jako zespół mniej lub bardziej urozmaiconych szumów; AC2 natomiast jest w znacznej części (co nie znaczy – w większości) udanym zbiorem „faktycznej” muzyki. To trochę jakby porównać Fallouta z Planescape: Torment – to, że słyszałeś jedno, nie znaczy, że jesteś przygotowany na drugie.

Oba z nich są jednak na swój sposób dobre.

13 lut 2011

Odpowiedzi #1 – Kaczor

Poprzez komentarz na polterowym blogu Cravena Kaczor poprosił o poszerzenie następującego tematu:

(…)prezentacja, "dziewiczy" wjazd do jakiegoś niezwykłego, słynnego miasta, Amberu, Throalu, Night City, itd. Miasta nowego nie tyle dla gracza, co dla jego postaci, kawałek który ruszy nawet starego wyjadacza (albo chociaż sprawi że w jego zblazowanych oczach pojawi się przez chwilę dawny, młodzieńczy blask!). Coś co podkreśli wagę tych kilku(nastu) zdań ogólnego opisu. Ja na przykład, kiedy gracze wjeżdżali do jednego z najwspanialszych miast na kontynencie (świat fantasy) użyłem tego:

Było nieźle.


Uf. Pojechał.

Ok., osobiście nie znam żadnego z wymienionych przez Kaczora miejsc, niemniej jak rozumiem:
- kontekst dowolny, nie tylko fantasy;
- podkład pod scenę zaprezentowania nowego obszaru zamieszkałego przez ludzi;
- coś, co ma szczególnie mocno podkreślić: „tak, to miejsce jest zajebiste”.

Osobiście raczej takich scen nie robię, gdyż moje sesje z zasady nie są zbyt efekciarskie i jestem gówniany w tworzeniu opisów, przez co łatwiej mi przeprowadzić sesję w karczmie czy wiosce, niż wielkim mieście.

Ja pojadę w fantasy.

Gdybym jednak naprawdę chciał coś takiego zrobić, wybrałbym:

1. Two Worlds 2 – Voices of the Past


Chciałbym umieć jakoś konkretnie podzielić ten utwór, jednak nie jestem w stanie – przejścia w nim są bardzo płynne. Niemniej zacząłbym od krótkiego wprowadzenia niepewności (rozsuwa się mgła – mrużycie oczy pod wpływem światła) i opis właściwy rozpocząłbym od 00:12, szybko ilustrując wrażenie ogólne (światło, ruch, zarys kształtów). Od 00:38 można skupić się na kilku szczegółach, które wprowadzamy wpierw wyliczając, by o 01:04 poinformować, że gracze są już w ruchu – marszu, pojeździe – i dostrzegają kolejne warstwy miejsca im całkiem obcego. 01:43 to moment podkreślenia zachwytu lub – nawet lepiej – odwołania do wspomnień jednej z postaci lub dawnego, pozytywnego wydarzenia z sesji. 02:17 otwiera minutę końcowego opisu, po którym następuje stopniowe wyciszenie.

Dorzuciłbym to równie dobrze do steampunkowego miasta, jak i elfiej wsi, wodospadu czy miasta w chmurach, jak i nawet do sceny erotycznej (gdybym z jakiegoś powodu miał chęć podczas SESJI wprowadzać sceny erotyczne O_o). Co poradzić – ten utwór to po prostu good shit.

2. Assassins Creed 2 soundtrack – Heart / Flight Over Venice 1

Problem z tymi kawałkami tkwi w tym, że są Epickie. I mówię serio – jak się nieco podkręci głośniki, potrafią tak skupić na sobie uwagę i wstrzyknąć taką dawkę heroizmu, że aż głupio nam będzie zniżyć się do zwykłego, rozrywkowego charakteru sesji ; ).

Heart zdecydowanie lepiej sprawdzi się jako mocne uderzenie, powoli się rozkręcamy, a od 01:40 dajemy czadu. Wraz z upływem czasu można wręcz sobie pozwolić na żywą gestykulację, powstanie z miejsca, rozentuzjazmowany wyraz twarzy. 03:17 to moment na powrót do prozaicznego, życia, dopełnienie obrazu wrażeniami i pytanie: „co robicie?”.

Flight Over Venice 1 możemy zastosować w podobnej funkcji. Można też sięgnąć po Audacity i po prostu wyciąć wszystko do 01:08, by nie mierzyć się ze zbyt dużym przejściem instrumentalnym. Myślę też, że scena – inspirując się tytułem utworu – świetnie by wyrażała się lotem (czy to postaci graczy, czy wręcz „kamery”) nad opisywanym miejscem.


3. Medieval 2 soundtrack – Amen


Tym razem utwór bardzo mocno ukierunkowany na RPG okołośredniowieczne (powstaje setting na Światotworzenie „Krzyżowiec” - tam by pasowało idealnie). Jeżeli gramy w Europie lub graczom po prostu nie będzie przeszkadzało, że tekst utworu to, jeżeli dobrze słyszę, „Alleluja, amen, alleluja, hosanna, amen”.

Zaletą utworu jest, że składa się właściwie z czterech utworów obecnych w grze. Wpierw mamy wyraźny śpiew chóru, później fajną solówkę na... em... gitarze (?), później – przygnębiająco odśpiewany, dziewczęcy finał treści, uwieńczony wyraźnymi organami. Jak to wykorzystać? Choćby opisem od szczegółu do ogółu: kaplica / świątynia / katedra z zakonnikami, proszącymi o zwycięstwo króla w wojnie → minstrel, samotnie prosząc o datek pod drzwiami karczmy → służka rozwieszającą pranie swej pani, modląca się, by nie została dziś pobita → zwrot na pochmurne niebo. Po czym gracze przejeżdżają przez bramę, utwór się zmienia.

4. Black Moon Chronicle soundtrack – Empire / (untitled)

Heh, ale starocia wygrzebałem. No trudno.

Oba utwory są bardzo krótkie i skrajnie różne, stąd pierwszy z nich – w intro gry promował Imperium – świetnie nadaje się do podkreślenia potęgi wielkiej fortecy lub kroczącej armii. Nie wyobrażam sobie, by mogło tu zabraknąć ubranych w jednolite stroje żołnierzy kroczących dumnie i wyprostowanie, z zasłoniętymi twarzami.

Utwór bez tytułu – wykraczający poza normalny soundtrack, zatytułowałem go więc intuicyjnie, zgodnie z funkcją, gwałcąc w ten sposób inny utwór z soundtracku o tym samym tytule – odzwierciedla natomiast miast pobożne, święte, czyste. Według mnie idealny miks stanowiłoby kontrastowe opisanie dwóch przeciwstawnych potęg – wpierw upajających się potęgą legionów, później – pokornie przyjmujących sakramenty rycerzy w oświetlonej katedrze. Można zresztą tego użyć także w przygotowaniach do bitwy.

-----

Jeżeli macie inne prośby o pomoc, nie krępujcie się. Jesteśmy, by służyć, blog jest dla czytelników – chętnie pomożemy Wam szukać rozwiązań.

Prawdopodobnie w piątek notkę na ten sam temat wrzuci Craven.

Już teraz jednak informuję, że Świstak wyjechała na dwa tygodnie larpować ze Szwedami, o czym zresztą informowała mnie już dość dawno temu. Prawie na pewno więc przez najbliższe dwa poniedziałki nie uraczy nas swymi światomrocznymi wpisami.

9 lut 2011

Two Worlds II - soundtrack

Omawiany dzisiaj album napełnił mnie entuzjazmem w rzadko spotykanej mierze. Po kilkudziesięciu godzinach gry i wielokrotnych odsłuchaniach płyty jestem niemalże pewien, że soundtrack do Two Worlds II należy do najlepszych albumów muzyki cRPGowej, godny zestawienia z nieco już starym ostem do Planescape: Torment i innych ścieżek z najwyższej półki. Odważne słowa, jednak czuję się przy nich całkiem bezpieczny. Kilka utworów jest, przyznam, słabych, jest trochę przeciętniaków, są jednak też kawałki w pełni pożerające choćby soundtrack z Wiedźmina.

Znajdziemy tu brzmienia wpisujące się w każdy z używany na blogu podziałów – tło, sceny i chwile. Gra wpisuje się w konwencję heroicznego fantasy i daje zarówno trochę utworów uniwersalnych, jak też wyraźnie sprofilowanych na Chiny, sawannę, dżunglę czy karczmy.

Samej gry dotychczas nie przeszedłem (jest dłuuuga – a przy tym znacznie lepsza od średniej jedynki), ale zapowiada się być warta swej ceny.

Kawałki słabe

Do grupy tej wpisałem dziesięć utworów, które w większości zgrzeszyły w najprostszy sposób – są niecharakterystyczne, nie mają, mówiąc wprost, jaj. Mogłyby pojawić się w dowolnym k100 filmów, gier i bajek i nikt by ich nie zapamiętał. Tu wyraźnie rysuje się New World, Into The Mist czy Ad Mortem. Osobiście unikam podczas sesji puszczania tego, co nie kojarzy się z niczym – nawet tło powinno – dla mnie – w jakiś sposób się wyróżniać z tłumu.

Znajdziemy też kilka utworów po prostu złych, jak przenikliwie przedarty fletem Tavern 10 czy stworzone na potrzeby napisów utwory z żałośnie filmowym wokalem: Little Teardrop i tzw. Two Worlds II Rock_Vocal Theme. Też zastanawiacie się czasem, skąd przyszła ta moda na wrzucanie pod koniec filmów / gier utworów które są totalnie z dupy, nie wpisujące się w nastrój i z obowiązkowym wokalem? Zbrodnia na kulturze.

Pozostałe w tej kategorii to Veneficus University, Hounted Grounds, Two Worlds II Theme (Reprise) oraz Under Canvas. Podobnie jednak jak pierwsze trzy wymienione, nie są to utwory złe – teoretycznie z braku laku da się je dołączyć do scen akcji czy tła, jest to jednak strata czasu antenowego.

Kawałki przeciętne i „obszarowe”

Przeciętniaki są całkiem ciekawie skonstruowane – przypominają właściwie utwory słabe, ale z dodatkiem „tego czegoś” - przynajmniej jednego instrumentu, melodii, brzmienia – co sprawia, że kawałek to wpada w ucho, to po prostu wybija się z tłumu. Dobra wskazówka „jak tworzyć osty” - jeżeli nie masz pomysłu na fajny utwór, stwórz jakiś suchar i dodaj doń cokolwiek naprawdę ciekawego. Otrzymujesz w ten sposób fajny kawałek, który do gry możesz dodać bez wstydu.

Przykładami mogą być Dragon Queen (tajemnicza wieża, zagrożenie: pod koniec pierwszej minuty opis podkreśla pojawienie się potwora – pod koniec podkreślenie bicia serc postaci), Edge of Darkness (zaraz przed drugą minutą zaczynają dziać się muzyczne cuda: gracze przechodzą korytarzem, aż dostrzegają błysk opisywanego przedmiotu) czy wpisujący się w typowy schemat „muzyki walki”, a jednak przerzedzony tajemniczymi dźwiękami Grave March.

Inne, warte wspomnienia kawałki to Green Fields Of Antaloor, Two Worlds II - Theme i Two Worlds II-Theme 2-The Road is still long. Podobnie jak kawałki podlinkowane, są dobre do „uniwersalnego” fantasy.

Dorzucić tu wypada też utwory „obszarowe” - przeciętniaki dobre do uzupełniania składanek z muzyką scen dobieraną do wszystkich wydarzeń związanych z konkretnym obszarem – mogące kojarzyć się z:
Dżunglą: Brooding Lands, Jungle of Antaloor, Heart of The Wild
Pustynią / Sawanną: Trail Of Hatmandor, Sands and Blood, Eastern Falvours, Desert Traces
Orientem: A Far East Dream, New Ashos

Kawałki karczemne

Tak się składa, że Two Worlds II oferuje możliwość bycia grajkiem. Ja tam takich rzeczy jak Guitar Hero nie lubię, a gra powiela typowy błąd cRPGów i nie zachęca do zbierania funduszy, toteż bawię się w to rzadko – niemniej gracz ma możliwość gry na jednym z bodajże pięciu instrumentów, odtwarzając melodię sporej ilości karczemnych przygrywek. Wszystkie brzmią jak typowe, karczemne pitolenie – ale jako muzyka sceny, dorzucona wraz z grupką muzyków do dowolnej gospody, nadaje się świetnie. Jej siła tkwi w prostocie – przeciętna muzyka średniowiecznych mieszczan bez śpiewu da się często wykorzystać bez specjalnych przygotowań.

Do kawałków karczemnych zaliczyć można: Play with me, my fellow! oraz jedenaście (w tym słabiutką dziesiątkę) utworów zatytułowanych po prostu „Tavern X”, gdzie X wyraża numer utworu. Tawerny mają zazwyczaj koło minuty, dla spróbowania: siódemka i dziewiątka.

TWII: The Best Of

Wreszcie można zademonstrować najlepsze kawałki z albumu. Prawdziwe mistrzostwo – utwory, których długo nie zapomnę i będę demonstrował jako dowód, że w świecie gier muzyka naprawdę może trzymać wysoki poziom.



I czysty geniusz, do którego odniosę się jeszcze w niedzielę:


Muzyka tła: 1/5 – album jest zbyt zróżnicowany i dynamiczny, by wykorzystać go jako tło;
Muzyka sceny: 4/5 – okazały zbiór utworów karczemnych, kilka wartych uwagi kawałków do składanek typu „dżungla, pustynia, sawanna, orient, walka, podziemia”;
Muzyka chwili: 4/5 – zarówno tytuły, jak i po prostu melodie wręcz zachęcają do tworzenia barwnych opisów lub podkreślania niepowtarzalnej atmosfery, prawdziwie inspirujący zbiór;
Muzyka drużyny: Tak.

6 lut 2011

Rzewność w najlepszym wydaniu


Eva i Lyn Neville. Bliźniaczki syjamskie, które dzielą między sobą trzy nogi, dwa ramiona, dwa serca, trzy płuca i jedną wątrobę. Osierocone, porzucone, wytykane palcami. W wieku siedemnastu lat wybiły się dzięki portalowi MySpace, gdzie podbiły serca słuchaczy dzięki swojej tragicznej historii. Wśród ich twórczości znajdziemy wiele przewrotnych, groteskowych kawałków - czas, które dziewczynki spędziły w cyrku wyraźnie odcisnął swoje piętno. Do przesłuchania tych utworów jedynie zachęcam, aczkolwiek bardziej w ramach inspiracji. Tutaj zaś trafia:


muzyka tła: 0/5; muzyka sceny: 0/5; muzyka chwili: 5/5

Odmieniec pamięta wiele. Czasem nawet zbyt wiele. Może wspominać szczęśliwe chwile spędzone w rodzinnym domu, albo zmagać się z traumami z Arkadii. Obserwować, kiedy jego Kukła, ten podmieniec, to COŚ, co zabrało mu życie, korzysta z niego pełnymi garściami. Jak będzie reagować w takiej sytuacji? Płaczem, wściekłością, akceptacją, lękiem?


muzyka tła: 3/5; muzyka sceny: 2/5; muzyka chwili: 4/5



muzyka tła: 4/5; muzyka sceny: 3/5; muzyka chwili: 4/5

Na klimat systemu składają się między innymi tęsknota, smutek i melancholia. Powrót do domu w deszczowy poranek. Przysięga, złożona w jesienny dzień. Według podręcznika: najmilszy strach, zakazana przyjemność, zapach listopada. To świat smutnych baśni, w których bohaterowie walczą z wiatrakami i nie żyją długo i szczęśliwie. Zaraz, zaraz, skądś to znamy, prawda?


muzyka tła: 3/5; muzyka sceny: 5/5; muzyka chwili: 5/5

Oto Javier Navarette i motyw przewodni filmu "Labirynt Fauna" (którego wiwisekcji możecie spodziewać się w czasie najbliższym). Tę melodię można znaleźć w internecie w wielu wersjach (również jako "Mercedes' Lullaby"), zatem znakomicie nadaje się do skojarzenia z jakimś konkretnym wspomnieniem, przedmiotem, postacią. Łatwo rozpoznawalny, a jeśli chodzi o klimaty Changelinga - wręcz kultowy.

Swoją drogą, w rzeczywistości muzyczny duet Evelyn Evelyn został wykreowany przez niezrównanych Amandę Palmer i Jasona Webleya. Niestety, zamieszczone powyżej utwory są wyjątkiem - wszystkie inne posiadają tekst na tyle inwazyjny, że nie nadają się na podkład do sesji. Rozproszą graczy, wprowadzą zamieszanie i zamęt. Chyba, że wykorzystamy historię zespołu jako pomysł na osobny scenariusz - co nie jest takie głupie, jakie może się wydawać.

Wskazówka: "Tragic Events", jak wiele innych utworów będących w rzeczywistości pięknie opowiedzianej, krótkiej historii, warto puścić przed sesją, jako klimatyczne wprowadzenie. Oczywiście, tylko jeśli ma związek z wyjątkowo ckliwą sesją, która przypadkiem ma miejsce.

Niedzielna polecanka #22; Konkurs Barbary Karlik

Niedzielna polecanka #22

W moim życiu było niewiele Poważnych sesji. Jest to zapewne powiązane ze mną, jest zapewne z moimi graczami – jedynie jedna na kilkanaście sesji, w których uczestniczę, nie ocieka offtopem, przedrzeźnianiem się, wyśmiewaniem i dziwacznymi aluzjami. Fakt, że właśnie sesje "poważne" najmilej wspominam, nie staram się jednak do nich dążyć ze wszystkich sił. Zbyt często one nie wychodziły, bym zakładał, że wynikają one z czegoś innego, jak tylko przypadku i akurat stosownego nastroju graczy.

Stąd też raczej rzadko mam potrzebę umiejscowić w grze jakieś elementy z góry humorystyczne. Co, po dłuższym zastanowieniu, być może jest wadą. W końcu czyż nie byłaby radosną chwila, gdy gracze wkraczają do karczmy i zostają przywitani jednym z tych oto utworów:



Toteż ujrzeć na rynku taki to, ekhem, spektakl – niewiele trudu wymaga wyobrazić sobie w miejscu papierowych postaci faktycznych aktorów:


Powyższe przecież równie dobrze wpisać można w Zapomniane Krainy, Stary Świat jak i Śródziemie. Klasyczne światy fantasy są przecież nie tylko zbitką przemocy i nawalanki, a ludzie na jarmarki i do gospód chodzą nie przez przypadek.

Z pewnością jednak spróbuję w ramach Evernighta umiejscowić kiczowatego Wielkiego Złego, który przed kluczową walką zorganizuje prawdziwą scenę taneczną – podczas której zaśpiewa sobie tak:

(Utwór poznany na blogu Cravena – dzięki!)

Oczywiście w czasie tym gracze będą mieli czas na strategiczne ustawienie się w komnacie i przygotowanie do walki.

Czy to przejdzie? W Evernight? Na pewno.

Konkurs Barbary Karlik

O twórczości Basi miałem już przyjemność pisać, nie byłbym zaś Samozwańczym Wielkim Fanem, gdybym nie przekazał ciekawej nowiny. Harfiarka zorganizowała konkurs na tekst utworu. Termin mija wraz z lutym, zaś wymagania ograniczają się do tematyki (inspiracja książkowa, najlepiej fantasy / SF). Sam nie mam pomysłu i talentu ku temu, jednak być może Wy będziecie mieli przyjemność wygrać usłyszenie Waszego tekstu w muzycznej formie podczas Pyrkonu i / lub zyskać prawo do zamówienia prywatnego koncertu.

Powodzenia. : )

4 lut 2011

Święta trójca czadowej akcji


Pojawiły się głosy, że brakuje notek, które polecały by "po prostu" muzykę do walki czy do scen akcji. Planowałem to trochę później, ale z gapiostwa pójdzie dzisiaj. Mój Top 3, jeśli idzie o muzykę do scen akcji. Zanim jednak dojdziemy do polecanek - raz jeszcze przypominamy, że mile widziane są "zamówienia" i podrzucanie nam tematów. Taki koncert życzeń, to dla nas paliwo dla notek, więc piszcie o czym chcecie czytać, do czego potrzebujecie sugestii muzycznych.

A oto moje niezawodne kawałki:

John Frizzell - They Swim...


Muzyka do scen akcji musi ociekać dramatyzmem. W razie potrzeby (jak w tym przypadku) można pobawić się Audacity i wyczarować sobie utworek, pozbawiony przerw i cichych fragmentów. Nad tym siedziałem kilka lat temu przez dwadzieścia minut, wywaliłem kilka fragmentów, wkleiłem co nieco z innych fragmentów OSTa i tak służy mi do dziś.


John Powell - Tangiers


Utwory do scen akcji powinny napierdzielać adrenaliną. Powinny pompować tempo z minuty na minutę. I tak jest tutaj. Dramatyzm, tempo i świetnie, dobrane instrumenty - głównie mam tu na myśli sekcje perkusyjną. Jak w poprzednim przypadku smyczki odwalają sporą część roboty.


Hans Zimmer - Rock House Jail


Kawałki do scen akcji powinny być długie. Bo długie są fajne, jednolite a akcja w RPG to często dużo turlactwa. Nie ma to jak 10 minut filmowej klasyki Zimmera. Kiedy nie miałem "Tangiers" i "They Swim..." był okres, że ta kompozycja mi się przejadła, ale jutro powróci w łaski.


PS. Szukanie graficzek do notek bywa przezabawnym doświadczeniem. Tym razem startowałem od "action", "action scene", "chase", "chase scene", zniesmaczony wynikami wklepałem "shit blowing up". Bingo! Wśród kontrkandydatów znalazłem też to: http://coolgamingbros.com/images/shit-fucking-blows-up.jpg

2 lut 2011

Dlaczego w moich notkach nie ma „klimatycznej” muzyki – wpis nieRPG-owy

UWAGA! Pisownia wszystkich cytatów (ujętych w cudzysłowie) jest oryginalna, nie interweniowałem w ortografię, słownictwo ani interpunkcję. Każdy da się bez trudu wygooglować, naprawdę ich nie zmyślałem. ; )

W czasie istnienia bloga Graj Muzyką w ani jednej notce – chyba – nie użyłem sformułowania, z którym spotykam się niezwykle często: że jakiś utwór / zespół / album / film / książka / gra / widelec / maszyna do pisania / kabel / chusteczka ma KLIMAT.

Jeżeli wpiszemy do Googli pytanie „czym jest klimat”, dowiemy się przede wszystkim, że klimat może być umiarkowany, kontynentalny i takie tam geograficzne ciekawostki. Jednak „klimaty” tekstów kultury zazwyczaj pozostawia się bez komentarza.

Poniższe statystyki są bardzo uproszczone. Niektóre wyniki wyszukiwania to na przykład fora, gdzie temat ma trzydzieści stron, a na jednej słowo „klimat” może być użyte choćby kilkanaście razy. Można by też pobawić się innymi hasłami, jak „klimatyczny film”. Niemniej:

płyta ma klimat
Około 467,000 wyników

album ma klimat
Około 275,000 wyników

utwór ma klimat
Około 393,000 wyników

gra ma klimat
Około 928,000 wyników

film ma klimat
Około 701,000 wyników

książka ma klimat
Około 724,000 wyników

Internetowe słowniki wspierają:
„Klimat: 1. związany z danym obszarem zespół zjawisk i warunków atmosferycznych 2. nastrój panujący w jakimś środowisku, grupie, epoce itp.”

Znaczenie pierwsze jest dla nas nieistotne. Od zjawiska drugiego zaczniemy.

„Nastrój: chwilowy stan psychiczny, w którym ktoś się znajduje”
„Nastrojowy: wprowadzający w spokojny, miły nastrój; odznaczający się takim nastrojem”

Bardziej klarownie chyba się nie da. Podstawowym użyciem słowa „klimat” jest synonimiczny charakter względem słowa „nastrój”, czyli określenie stanu psychicznego. Synonimię widać choćby tutaj:

„Płyta ma klimat jesieni, ale są też nastroje niczym z nocy w Grecji”
Czyli – klimat i nastrój oznaczają tu to samo, jednak wykorzystanie obu pozwala uniknąć wrażenia wystąpienia powtórzenia. Jest to jednak zastosowanie dosyć rzadkie.

„W książce nie ma tajemniczości, nie ma nastroju lasu, nie ma klimatu. Jest życie, miłość.”
Nie ma tajemniczości (tajemniczość, jak sądzę, podchodzi pod „rodzaj nastroju”) – nastroju – klimatu. Zostaje trzykrotnie powtórzona ta sama informacja, jednak nie doznaje ona powtórzenia językowego – za to w zgrabny sposób ten sam komunikat został podkreślony, wyrażony ze szczególnie dużą siłą.

Widząc jednak konotacje „klimatu” i „nastroju” bardzo łatwo wskazać różnice. W nastroju jest przede wszystkim ktoś, ktoś odczuwa nastrój. O ile muzyka i światło mogą być nastrojowe ('tworzyć nastrój'), to nie mogą być w nastroju lub mieć nastroju. Warto zwrócić uwagę, że dla słownika „nastrojowy” ma raczej pozytywny ładunek emocjonalny. Jak później wskażę, „klimatyczny” niekoniecznie.

O ile jednak „człowiek w nastroju” to człowiek w konkretnym stanie psychicznym, to inne znaczenie ma zastosowanie zwrotu „człowiek w klimacie” - nie oznacza bowiem, że człowiek jest w nastroju, tylko że jest identyfikowany z pewnym „klimatem”. Przykładowo: w subkulturze metalowej często można spotkać się z wypowiedziami w stylu „czy on jest w klimacie?” ('czy on też słucha metalu?'). O ile „jestem w melancholijnym nastroju” brzmi dla nas naturalnie, to „jestem w melancholijnym klimacie” jest formą sztuczną, tworzoną na siłę i posiadającą raczej znaczenie 'lubię melancholijne nastroje'.

Klimat za to mogą mieć przedmioty: światło może mieć klimat, ale raczej nie może mieć nastroju. Podobnie utwór muzyczny czy literacki może być nastrojowy albo być klimatyczny – lecz może też mieć klimat. Sformułowanie „światło ma nastrój” podchodziłoby raczej pod personifikację, czyli byłoby już metaforą.

Zasadniczo „klimat, klimatyczny” ma szersze i bardziej naturalne znaczenie niż „nastrój”, chociaż to ostatnie posiada znacznie dłuższą tradycję. Przykładowo: hasło w Googlach książka ma nastrój podaje około 6,400,000 wyników, ale przy „książka ma nastrój” jedynie 5 (!). „Nastrój” też znacznie częściej odnosi się do poezji, klimat – do prozy.

Powierzchowna obserwacja wskazała, że częściej mówi się że coś ma klimat / jest klimatyczne niż ma nastrój / jest nastrojowe. Kilka przykładów na wykorzystanie pierwszej pary w znaczeniu podstawowym, czyli 'wywołujący nastrój, stan psychiczny', ale niekoniecznie pozytywnie nacechowany:

„Zalezy od klimatu kazda plytka na inny klimat”
„powrót do starych klimatów na nowym albumie”
„klimat od mglistego po konkretnie maszynowo atakujący”
„Film ma świetny klimat, klimat lat 70/80.”
„Muzyka zesołu ma niezwykły klimat”

Co ciekawe, naturalną konotacją dla „klimatu” są ogólnie pojmowany mrok, groza, strach. Znacznie łatwiej odnaleźć informację, że coś ma klimat przytłaczający / straszny, niż radosny:

„klimat bardzo dobrze odwzorowany dzięki mrocznej, sugestywnej oprawie.” (Warto zwrócić uwagę na ogromny trud ze zrozumieniem tego toku myślenia – oprawa odwzorowuje klimat, czyli pojawia się wiara na temat jakiegoś abstrakcyjnego klimatu, który starano się odzwierciedlić.)
„Klaustrofobiczny klimat, godziny bładzenia w labiryntach”
„Morrowind bardziej, z uwagi na ciekawszą fabułę i bardziej mroczny klimat.”
„Diablo (zwłaszcza jedynka) MA klimat, jeden z najbardziej ponurych, mrocznych i gotyckich jakie kiedykolwiek powstały w grach komputerowych. Jeśli tego nie "czujesz" - twój problem.”
„Wiem ,że wszystko zależy od wyobraźni i wczucia się w klimat, ale ja tego nie potrafie , gdy scena gwałtu wygląda zupełnie nieautentycznie.” (Dokładnie tak, dobrze czytacie.)

Bardzo łatwo jednak znaleźć zastosowania wymykające się od już zarysowanego rozumowania. Przede wszystkim – wielokrotnie spotkamy się z informacją, że coś po prostu ma klimat i jest to pozytywem opisywanego obiektu / tekstu kultury. Pojawia się tutaj opozycja – „mający klimat” (cecha pozytywna) i „nie mający klimatu” (cecha negatywna).

„slucha sie przyjemnie, ma klimat”
„zajebisty koncert, zajebisty klimat”
„Świetny album!!! ma klimat,głębie i będę go wspierać do skutku!!!”
„nie zagłosuję na żaden album,bo każdy ma klimat”
„nie ma juz TEGO klimatu, wydaje sie byc bardziej rytmiczny i taki do puszczenia w radio” (Element „TEGO” wskazuje na trudność w nieekspresywnym wyrażeniu swojej myśli.)
„ta płyta nie ma klimatu? co za bzdura! ma właśnie zajeb1sty klimat! to najbardziej uklimatyzowana i spójna jako całość płyta” i „To są takie juz klimatowe rzeczy bardziej” (Wypowiedzi istotne, gdyż wskazują na nieintuicyjne próby słowotwórcze wiążące się z niejasnym znaczeniem terminu.)
„obfite fragmenty orkiestry dodają nowemu albumowi Dimmu Borgir dużej ilości klimatu” (Ważne – klimat występuję więc nie tylko w opozycji do braku klimatu, ale też poziom klimatu można mierzyć, wyrażać ilościowo.)
„Czy moglibyście poradzić jakiś niezły zespół (...)? Coś, co ma klimat i charakter oraz świetne teksty utworów, i nie jest słuchane, z powodu, że jest popularne?”
„serialowy prequel gry Alan Wake. Ale ma klimat”
„Klimatu to tu za dużo nie ma. Ale warto będzie obejrzeć”
„było imho najlepszą częścią serii w stosunku klimat - fabuła”
„Jednak mimo to jedna z nielicznych gier ostatnich lat która ma ciekawy klimat.” (Wskazówka, że klimat można mieć, ale nieciekawy.)
„Jedne z najbardziej klimatycznych momentów (…) Grałem akurat w nocy na słuchawkach... FEAR wysiada przy tym” (Ponownie pojawia się zestawienie klimat – groza)
„Szczególnie polecam. Po prostu miażdży klimatem, zawiłością fabuły, grywalnością. Najlepsza gra w jakąkolwiek grałem. Jeszcze raz polecam.”
„Klimat, fabuła i świat przedstawiony sprawiają, że człowiek nie może oderwać się od monitora.”
„Jak dla mnie numer jeden to Ultima online na tzw. klimatycznych serwerach (trzeba odgrywac postacie itd).” (Jedna z nielicznych wypowiedzi, w których „klimat” został wyjaśniony na potrzeby zyskania klarowności.)

Ale też przykład z profesjonalnej reklamy gry planszowej:
„Doskonała, klimatyczna gra kooperacyjna.” (Swoją drogą, Ghost Stories jest naprawdę dobre. ; ))

Innym znaczeniem, dla mnie szczególnie ciekawym, będzie przedłużenie już podanej myśli o „człowieku będącym w klimacie”. Znaczenie można wywieść z poniższych przykładów:

„Takie klimaty podobają mi się bardzo jak i przejścia w inne brzmienia klawisza,organów... i perkusji.”
„Zespoły o klimacie podobnym do Anathemy”
„Najlepsze gry komputerowe w klimacie Fallouta”

Można więc powiedzieć, że „klimat” w tym wypadku jest po prostu zdającym się na intuicję rozmówcy określeniem zbioru cech wspólnych. W przypadku przedstawiciela subkultury będzie to słuchanie podobnej muzyki i podobne zainteresowania; w przypadku „podobnego zespołu / takich klimatów” mówimy o cechach charakterystycznych dla danej twórczości muzycznej; gry w klimacie X to te, które posiadają tematykę i wywołują nastrój podobnie do X.

----

Podstawowe cztery znaczenia „klimatu”, jakie zaobserwowałem i opisałem, to:
- synonim pomagający w unikania powtórzeń względem słowa „nastrój”;
- posiadający szersze, mniej nastawione na człowieka, a bardziej na obiekty / teksty kultury znaczenie 'wywołujący dany nastrój' (najczęściej nastrój grozy, w przeciwieństwie do pozytywnie kojarzącego się, intymnego „nastrojowy”);
- wartościujący: „coś co ma klimat jest lepsze niż coś, co klimatu nie posiada”;
- przypisujące do pewnego zbioru cech, który rozmówca może wypunktować, ale zdaje się raczej na kontekst i intuicję.

Znaczenie piąte, jakie wydaje mi się wszystkie powyższe uzupełniać, to:

Ludzie mówią, że coś jest klimatyczne, kiedy nie potrafią opisać zalet czegoś, co im się spodobało lub wad czegoś, co im się nie spodobało. Wtedy mówią, że coś jest lub nie jest klimatyczne, że ma słaby lub świetny klimat, że taki klimat im (nie) odpowiada. Celem takiej wypowiedzi jest a) uchronić się od myślenia, jak wyrazić to samo w sposób treściwy i nie wymagający dopowiedzeń – innym, bardzo ładnym słowem o tej funkcji jest „element”. Elementem języka może być słowo, elementem nauk humanistycznych językoznawstwo, elementem filozofii etyka. Kiedy brakuje nam odpowiedniego słowa, mówimy, że coś jest elementem i wszystko gra (też tak robię). Podobnie kiedy nie chcemy dokładnie opisywać naszych wrażeń i obserwacji, używamy słowa „klimat” i pochodnych. Powód b) tkwi w potrzebie uniknięcia odpowiedzialności za to, że coś nam się podoba lub nie podoba. Mówiąc, że coś ma lub nie ma klimatu, informujemy, że problem tkwi w samym bycie / tekście kultury opisywanym, nie w naszej recepcji. Innymi słowy: „to nie moja wina, że to mi się (nie) podoba, to takie jest i już i jeżeli ty tego nie czujesz, to twój problem” (parafrazuję wypowiedź na temat diablo Diablo).

Znam masę osób, które nie potrafią wyjaśnić, co rozumieją, gdy mówią, że coś jest klimatyczne. Mój znajomy, który ogląda jakiś obrazek czy trailer zamiast powiedzieć: „bardzo mi się to podoba” mówi: „o, klimat”. I sprawa zakończona. Nie precyzuje, nie uzasadnia, klimat jest i już.

Znaczenia te są tak bardzo niejasne, że bardzo często da się znaleźć słowo klimat ujęte w cudzysłowie, np. ten film nie ma „klimatu”. Co wskazuje, że nawet użytkownicy tego słowa odczuwają przy nim niepewność, konieczność przymrużenia oka na czas komunikacji, wskazanie, że to, co mówią, jest sztuczne i wymagałoby dopowiedzenia.

Dlatego w moich wypowiedziach raczej nie znajdziecie klimatycznej muzyki. Raczej nie znajdziecie muzyki w klimacie. Raczej nie powiem, że utwór „ma klimat kropka nic więcej nie dodam radź sobie sam”. Słowa te są zbyt rozmyte, niejasne, zbyt mocno bazują na kontekście i posiadają zbyt wiele konotacji wartościujących, by ich używać.

Zachęcam do dyskusji, kłótni i złorzeczeń.