30 mar 2011

Wykopaliska: GP 38 i k6 02

W najnowszym Gwiezdnym Piracie pojawiły się dwie, ciekawe wskazówki odnoszące się do muzyki. Pierwsza z nich reklamuje blog Solcysa, który również od paru miesięcy jest wśród naszych polecanych linków. W imieniu mniejszości społecznej, jaką są osoby lubiące przemyślaną muzykę na sesjach, dziękuję. : )

------------

Na stronie jedenastej tego samego numeru pojawił się artykuł Karola Dobrowolskiego "Twoja własna szafa grająca". Karol w prezencie wrzucił też do sieci paczkę przygotowanych przez niego ścieżek dźwiękowych do Neuroshimy. Dzięki, Dobro!

------------

Tu przychodzi mi na myśl jedna ciekawostka. Na Pyrkonie załapałem się na dziesięć minut jakiejś prelki o muzyce sesyjnej. I ni stąd, ni zowąd wszędzie natykam się na polecanki programu Audacity. Oczywiście zdarzają się błędy (Dobro na przykład nazywa go Audiacity), ale: jest w GP 38, był w oryginalnym tekście Cravena do Graj Trikiem (czy się dostał? nie wiem), był w ustach Prelegentów na Pyrkonie. W ogóle coraz więcej się o nim mówi. Ciekawe, czy którekolwiek z tych wspomnień jest moją "zasługą" - pierwszy raz o nim wspomniałem w sierpniu, a od tego czasu myślę, że robiłem to z kilkanaście razy w różnych kontekstach.

------------

Dla mnie jednak dzisiejszym gwoździem programu jest drugi numer (oznaczony jako numer pierwszy) fanzinu k6, który to wyszedł w roku 1995 a został udostępniony na blogu Neptycznego. Dzięki!

W PDF-ie można znaleźć dwie strony, wyciągnięte niczym z baśni i legend, tyczące się właśnie muzyki w grach fabularnych. Lekturę zacząć warto od strony drugiej, gdzie u dołu stronu znajduje się garść omówień. To niezwykłe uczucie zobaczy, jak z pełną powagą rekomenduje się zespoły, których niemal nikt nie słucha (me ukochane Clannad i Dead Can Dance), informacje o Rozwijającym Się nurcie New Age, kategorie takie jak "mistyczna, tajemnicza, pogańska" - prawdziwa podróż do dawnego świata!

Niebywałe, jak świadomość muzyczna bardzo rozwinęła się od tamtego czasu.

Autorami tekstu są, hehe, Dordże, Drakden i Diablo El Ojo. ; )

Zapraszam do przejrzenia:



27 mar 2011

Odpowiedzi #3 – Drakus

Od następnego tygodnia wracam do recenzji. Przesyłajcie dalej swoje pytania.

Miasto Tiamar. Bohaterowie przeszedłszy przez ogromną, obco wyglądającą bramę stają na rozległym tarasie. Przed nimi otwiera się ogromna, prostokątnie wykuta jaskinia, sięgająca kilkanaście metrów w górę. Z tarasu schody prowadzą do rozległego placu z wieloma budynkami i przejściami znikającymi w ścianach jaskini. Całość oświetlona jest niezbyt jasnymi, kolorowymi światłami (...). Na placu panuje gwar. Wszędzie jest pełno istot, z których większość znają tylko z bajek, lub zgoła wcale. Gdzieniegdzie przechadzają się stwory z szczodrymi rogami. Wszyscy jednak zdają się spieszyć Architektura wkoło wydaje się bardzo obca (...).

Opis bardzo trudny, gdyż bardzo szczegółowy. Właściwie podobny wątek poruszył Kaczor. Pytał bowiem o wjazd do tajemniczego miejsca. Mój faworyt:


Jako, że chcesz prowadzić nieco mroczniejszy dungeon, możesz szukać tła w recenzowanym już Assassins Creed, składającym się głównie z szumów. Raczej nie nada się do sztuczek narracyjnych, jednak otrzymasz możliwość zebrania w miarę uniwersalnych szumów.

Jak dla mnie jednak dobrze by było, gdybyś pobawił się tu nieco groteską i kilkoma możliwie charakterystycznymi kawałkami. Obadaj chociażby ten:


Zastanów się, co najlepiej według Ciebie podkreśli „dziwaczność” tego miejsca. Ja bym próbował pójść w wyjątkowość, w skojarzenia wpierw niejednoznaczne, ale umożliwiające stworzenie niepowtarzalnego powiązania. Po inspiracje możesz sięgnąć do naszego tagu „groteska”, zaś przykładem szczególnie reprezentatywnym mógłby być A Quick Fix of Melancholy. Nie znam settingu, w którym się obraca opisana lokacja, ale jeżeli nie boisz się melodii czerpiących z tradycji katolickiej i nie tylko, może znajdziesz jakiś ciekawy utwór w dorobku Roberta Łuczaka.

A teraz coś nowego. Perełka z mojego dysku, właściwie jedyny utwór, który wydaje mi się jednocześnie zawierać garść przygnębienia, ale też tajemniczości niewykluczającej „gwaru” na ulicach. Nie pamiętam, skąd ten kawałek pochodzi – wiem, że istniał kiedyś projekt stworzenia rozbudowanej kampanii do świata Planescape na bazie Neverwinter Nights. Twórcy udostępnili muzykę za darmo, zaś najbardziej do gustu przypadło mi to:


Nie jestem pewien, czy trafiłem. I czy pomogłem. Jeżeli nie – napisz, jaki wątek potrzebujesz, bym rozszerzył.

25 mar 2011

Epicki Alfabet A

Przepraszam wszystkich regularnych czytelników - z najzwyklejszego gapiostwa zapomniałem w zeszłym tygodniu o notce. W ramach zadośćuczynienia notki będą się pojawiać trzy tygodnie z rzędu. Raz jeszcze przepraszam za milczenie w poprzedni piątek.


Reedycja Epickiego Alfabetu. Tytuł mówi sam za siebie, a niejeden pewnie pamięta oryginał. Ale jakby ktoś nie wiedział, to mogę jedynie doprecyzować, że chodzi o muzykę. Wpisy będą zestawieniami pompatycznych utworów na kolejne litery alfabetu. Epickość będzie traktowana z dużym marginesem, żebym mógł Wam podsunąć jak najróżniejsze muzyczki, z drugiej strony na pewno wiele będę musiał skreślić, żeby nie rozwlekać całości ponad miarę. Czy muszę wspominać, że słuchamy wszystkiego z podkręconymi głośnikami?


Also Sprach Zarathustra - Richard Strauss


Czymże innym można by zacząć taki cykl? Ikona kina. To przy okazji jest też przekleństwem tego utworu. Obawiam się, że na sesji RPGowej mogło by się to nadać tylko w scenie komicznej, bo inaczej wyszło by sztampowo i banalnie. Zamiast tego polecam (spoiler literki "P") Planet Krypton (Koniec spoilera).

Angel Of Doom - Shiro Sagisu


Z dzisiejszych pozycji to jest zapewne najmniej znane. To kompozycja do finałowych scen Rebuild of Evangelion 1.0 You Are (Not) Alone. To pierwszy z kinowych filmów stanowiących remake Neon Genesis Evangelion. Świetny kawałek muzyki, trochę szkoda, że po budowaniu klimatu trochę siada pod koniec, kiedy powinien wręcz urywać jaja.

The Abyss - Alan Silvestri


To wyśmienity soundtrack, wydaje mi się, że niesłusznie zapomniany przez wielu, podobnie jak film. Zaczyna się po prostu estetycznie, od drugiej minuty brzmienia nabierają kolorków i przestrzeni. Około 3:50 znowu kroczek wyżej by zakończyć całość anielskimi chórkami.

Anvil of Crom - Basil Poledouris


Kvlt classik, jak się przekonanie Basyl jeszcze nie raz zagości w alfabecie. Zanim ktoś zacznie kręcić nosem na ten utwór - uspokajam, przy literce R nie zabraknie Riders of Doom. Ale co tam - nie sądzę by ktoś odmówił epickości prologowi czytanemu przez Mako, czy późniejszej kompozycji.

Audiomachine - Guardians At The Gate


Audiomachine - Akkadian Empire


Nikogo nie zaskoczy, że w Alfabecie niemało miejsca znajdzie się dla muzyki ze zwiastunów filmowych. Te dwa kawałki uświetniły między innymi zwiastun Avatara. Drugi znalazł się natomiast w całkowicie epickim trailerze StarCrafta II.

20 mar 2011

Odpowiedzi #2 – Mojzi

Wpis opublikowany tak późno, że aż wstyd – miesiąc po otrzymaniu maila. Przepraszam za opóźnienie, towarzyszu.

Dzisiejsza prośba ogranicza się jedynie do „tła / podkładu” pod sesje Warhammera (wiadomo: lasy, jesień, trochę mroku, wieś oraz miasto. Tylko żeby to nie było aż tak przygnębiająca, jak utwory z gry Arcanum słuchane przez 2h bez przerwy ;d) i muzyki, co by się nadawała pod walkę w takich brudnych, nieprzyjemnych realiach.

Ogólnikiem jest „muza do WFRP”. Temat rozległy o tyle, że Warhammer otwarty jest na bardzo wiele konwencji, przy czym z podanych przykładów rozumiem, że Mojzi jest pomiędzy jesienną gawędą a sugerowanym nastrojem pierwszoedycyjnego podręcznika. Pomijam więc muzykę komponującą się z podręcznikiem edycji drugiej (czyt. heroicznych, podniosłych orkiestr) i skrajne smęty.

Dotychczas na blogu wspomniałem o kilku gałęziach, które można dopiąć do drzewka warhammerowego tła. Zacząć można od tagu „mroźna północ”. Wyśmienity jest album Kveldssanger Ulvera, zbiór akustycznych gitar i melancholijnego śpiewu. O ile sesja nie toczy się latem, wiosną – świetne jako tło. Inny utwór tego zespołu, dobry dla urozmaicenia:


W tych samych warunkach znakomicie sprawić się może Tenhi, przeze mnie bardzo wysoko ceniony, mocno wpisany w grozę i przygnębienie, pozbawiony właściwie utworów w postaci czystej radosnych. Muzyka też raczej graczom się nie znudzi – po oddzieleniu ziarna od plew, można stworzyć składankę naprawdę urozmaiconą.

Nieco mniej uniwersalnie stosować można Szwedzką Garmarnę, przydatną chociażby do sesji wiejskich i jarmarków. Folk nie nazbyt radosny, by agresywnie rozbudzać wyobraźnię, a przy tym zdatny do podkreślenia każdego festynu. Jeżeli zaś chciałbyś szczególnie optymistycznych pląsań, sięgnij po Clannad. Bardziej bezrefleksyjne, ale też uniwersalne tło zapewni Ci Symetria.

Do tła i walki świetnie nadaje się rytmiczna, nieco groźna Arcana, jednak zdecydowanie bliżej Warhammera będzie genialny soundtrack do Warcrafta III (dotychczas go nie recenzowałem).

Przykładowe kawałki:
Tło:
Walka:

Zapoznaj się też z soundtrackami do Black Moon Chronicles (istnieją wersja rozszerzona i skrócona), po polsku: Kroniki Czarnego Księżyca. Świetna muzyka do walki, zwłaszcza wielkich bitew. Używam jej bardzo często przy grach bitewnych (o ile gram, czyli – jakoś raz na dwa miesiące). OST czasem określany „jednym z najlepszych w historii gier PC”.




Zespołem typowym dla renesansowego miasta będzie Micrologus. Nie są, niestety, docenieni w sieci, ale pomijając ich maryjno-chrystusową łacinę, pasują świetnie. Masa dobrej muzyki. Znajdziesz ich na YouTube'ie, sprawdź:

13 mar 2011

Nemezis - soundtrack

Powrót do blogowania. Mam nadzieję, że najbliższa przerwa nie nadejdzie zbyt szybko. O przyczynach minionej, możecie przeczytać tutaj, a za powstałą lukę: przepraszam.

Nemezis rozpłynął się po kraju. I ma rozpłynąć się za granicą. Dołączany do edycji limitowanej podręcznika zbiór plików mp3 autorstwa Błażeja Grygiela można już zakupić w DriveThruRPG. Pięć dolarów za zip? W Stanach to kwestia dwóch cheesburgerów, dla Polaka jednak wydatek każe się zastanowić – czy warto?

O ile jestem wielkim fanem publikacji wydawnictwa GRAmel (kupiłem wszystkie tytuły w edycjach limitowanych), o tyle przyznam, że sam album mnie nie zachwycił. Nie znaczy to jednak, że nie warto mu się przyjrzeć – w czym postaram się Was wyręczyć. Przypomnę, że Nemezis to setting do mechaniki Savage Worlds, korzystający hojnie z horroru i science-fiction – gracze prowadzą jednostki wybitne, nietypowe, które mają dość jaj, by postawić swoje życie na szali w celu osiągnięcia sukcesu. Wszystko to skąpane jest w coraz wyraźniejszej wizji końca wszechświata, niesionego przez niemalże niemożliwe do powstrzymania istoty wzorowane na utworach Lovecrafta.

Utworów jest tuzin, ich łączna objętość przekroczyła 56 minut elektroniki. Podzielone zostały na trzy grupy, odpowiadające opisanym w podręczniku planetom – Ash (ogarnięty wieczną zimą, postapokaliptyczne, lodowe pustkowie), Bariz (sielankowe, wręcz rozpustne połączenie latających miast i nieskalanej zieleni) oraz Cor (ogarnięty wojną poligon). Podział ten ma sens, przyznam jednak, że gdyby nie wskazówki od strony autora, sam bym nie potrafił ich pogrupować. Nie są Aż Tak odmienne, w gruncie rzeczy ich konwencja jest spójna.

Utwory miały być funkcjonalne. Jako, że w świecie RPG-owym trochę się w tematyce muzyki ruszyło, takoż i po każdym tytule pojawia się jego sugerowane zastosowanie. Stąd utworu oznaczone zostały na przykład jako „Ash – Coraz zimniej (atmosfera tajemnicy)”. „Atmosfera tajemnicy”? „Atmosfera wyścigu”? Brzmi to dziwacznie. Ale nie aż tak dziwacznie jak „atmosfera s-f”. Założenie było proste. Opracowujesz sesję? Szukasz inspirującego utworu? Chcesz w trakcie improwizacji szybko wrzucić coś na playlistę? Odpal katalog, wybierz planetę, która najbardziej ci pasuje, znajdź coś, co pasuje do danej sceny i daj sobie spokój. I o ile przy utworach oznaczonych jako „walka” ma to wiele sensu, to „atmosfera s-f”? Co to właściwie znaczy?

Swoją drogą, same tytuły są wcale inspirujące. Widząc „Bariz – Pojedynek na szlacheckim dworze” można wpaść na pomysł nie tylko sceny, ale wręcz samodzielnej przygody. Tytuły też pomogą łatwo odróżnić nazwy planet – widząc „Coraz zimniej”, „W sieci intryg” i „Wieczną wojnę” trudno nie przypomnieć sobie, do czego poszczególne planety służyły.

Największa bieda albumu tkwi w nieznacznej ilości instrumentów. Wszystko jest boleśnie sztuczne, czasem wręcz ocieka wrażeniem taniego keyboardu i syntezatora perkusji. Nieliczne wyjątki mają też zupełnie niecharakterystyczną gitarę elektryczną, która brzmi, cóż, jak wszystkie inne gitary elektryczne. Nie zwraca na siebie uwagi.

Kontynuując myśl: stali czytelnicy mego bloga wiedzą, że najważniejszym dla mnie aspektem muzyki jest jej wyjątkowość. Tego właśnie zabrakło twórczości Grygiela. Do czynienia mamy ze standardem. Brakuje choćby melodii, które chwytałyby za gardło tak mocno, że nie dałoby się ich pomylić z czymkolwiek innym. Wolałbym już groteskę niż grzeczne odwalanie pracy domowej z „atmosfery s-f” (czymkolwiek by nie była). Nawet najlepszy utwór, „Coraz zimniej”, składa się właściwie z trzech części, z czego środkowa jest nudnym szumem, aż proszącym się o odpalenie Audacity i wykonanie cięcia.

Co więc otrzymujemy? Nawet nie tyle album słaby, ile po prostu przeciętny. Do bólu typowy, po którego przesłuchaniu niewiele się właściwie zeń pamięta. Pod względem poziomu utworów pozostaje w tyle chociażby za soundtrackiem do Robotici, za to pamiętny pozostaje eksperyment podziału na źródła inspiracji (planety) i przykładowe zastosowania – których klarowność też jest jednak wątpliwa. „Wieczna wojna” swoją drogą używa dźwięków potworów, co do których miałbym wątpliwości na punkcie przestrzegania praw autorskich. Żeby było zabawniej – to jedyny utwór zawierający wokale.

Moim zdaniem – za 5 dolców nie warto. Ale niektóre utwory na pewno wykorzystam. Takoż osoby, które zastanawiają się nad zdobyciem limitowanej edycji, informuję, że jako dodatek do wcale niezłych gadżetów (plakaty, mniam) nie jest bynajmniej stratą czasu.

Niemniej – setting zasługuje na coś lepszego.

Muzyka tła: 1/5 – album z założenia obejmuje różne nastroje i bezpardonowo między nimi przeskakuje. Jeżeli spróbujemy użyć go jako tło – osiągniemy porażkę;
Muzyka sceny: 3/5 – dzięki sugestiom twórcy, mamy ułatwioną drogę do przypisania do składanek lub włączenia do planowanej sesji. Większość utworów nie jest na tyle słaba, by nie warto ich było używać, jednak nie sprawdzą się jako gwóźdź programu;
Muzyka chwili: 2/5 – chociaż utwory – dzięki tytułom i innym cechom kompozycji – są całkiem inspirujące, łatwo znaleźć lepsze, które je wyręczą – to nie jest dobry materiał do zabaw z narracją;
Muzyka drużyny: nie.

Składanka:


Utwory i ich miejsce w składance:
1. Ash - Coraz zimniej (atmosfera tajemnicy) (0:00 – 0:24)
2. Ash - Walka w metropolii (walka) (0:24 – 0:41)
3. Ash - Walka w Cortexie (walka) (0:41 – 1:01)
4. Ash - Miejska dżungla (atmosfera metropolii) (1:01 – 1:30)
5. Ash - Narodziny cyborga (atmosfera s-f) (1:30 – 1:57)
6. Bariz - Raj w sercu piekła (atmosfera spokoju) (1:57 – 2:21)
7. Bariz - Pojedynek na szlacheckim dworze (walka) (2:21 – 2:49)
8. Bariz - W sieci intryg (atmosfera tajemnicy) (2:49 – 3:15)
9. Bariz - Wyścig o wszystko (atmosfera wyścigu, wyzwania) (3:15 – 3:38)
10. Cor - Wieczna wojna (walka) (3:38 – 4:02)
11. Cor - Kołysanka dla Mesu (atmosfera grozy) (4:02 – 4:30)
12. Cor - Sny ożywionych (atmosfera grozy) (4:30 – 5:08)

4 mar 2011

Graj Trikiem – Director’s Cut


Moje wypociny nie w całości trafiły do Graj Trikiem. Dziś publikuję cztery, nieco wyrwane z kontekstu fragmenty. Uwaga – nie redagowane, w sumie to nawet nie przejrzane czujniejszym okiem, ale jestem chory i nie mam na to siły. Miłego czytactwa i słuchactwa.



Michael Kamen – Final Showdown


Jeśli jednak chcecie większego tempa i innego nastroju to może utwór „Final Showdown” z ścieżki z pierwszej części „X-Men” będzie idealny. Użyłem go w dość analogicznej scenie. Utwór od pierwszych sekund jest bardzo dramatyczny – dlatego zacząłem od człowieka wybiegającego z korporacyjnego budynku, który ciągle oglądał się za siebie. Jak to filmowe ofiary – zamiast trzymać się zaludnionych ulic futurystycznego miasta, ten szybkim krokiem zaczął kluczyć po drobnych uliczkach ściskając mocno teczkę z dokumentami. Kolejne zaułki, on ogląda się za siebie, u wylotu ulicy pojawia się czyjaś sylwetka… znacie ten klimat… Wreszcie trafia na ślepy zaułek, napastnicy mają go w garści, zbliżają się, na bruk upada teczka. Muzyka się uspokaja, ja opisuję ten sam zaułek, raz jeszcze, ale teraz oświetlany migającymi na czerwono i niebiesko kogutami policyjnymi. Postacie graczy są już na miejscu, zaczynamy dzisiejszą sesję…


Edvard Grieg – Holberg Suite for Strings


Chciałem szczególnie dobrze przedstawić halę produkcyjną, w której później miała się zakończyć pewna przygoda. To było SF, z masą elektroniki, więc postanowiłem stworzyć kontrast dla tej sceny. Sięgnąłem po klasykę - na pewno znacie utwór Griega „Holberg Suite for Strings”, chociaż pewnie tak jak ja, za cholerę nie skojarzylibyście go z samego tytułu… Śliczne smyczki, pracujące harmonijnie układające złożoną melodyjkę. Jak znalazł do opisu mechanicznych ramion precyzyjnie przenoszących ciężkie metalowe formy z jednej taśmy nad drugą. Kiedy muzyka lekko się zmieniała przechodziłem na kolejne elementy – ciężką prasę wycinającą odpowiednie kształty, kadź z pomarańczowym, płynnym metalem i tak dalej… taniec maszyn. Kiedy później rozpętała się jatka, gracze nie tylko czuli klimat tego miejsca, ale sami próbowali w walce wykorzystać ruchome i niebezpieczne otoczenie przeciw wrogom.


Don Davis – Power Plant


O ile nie jestem fanem kopiowania scen z filmów „wprost” – czyli opisywania do muzyki tego, co było w filmie, to polecam inspirację na wszelkie sposoby. Chcecie pokazać coś niesamowitego i przerażającego? Pamiętacie drugiego Obcego, kiedy w trakcie dynamicznej ucieczki Ripley nagle zamiera w bezruchu? Powolutku się rozgląda, widzi dziesiątki jaj obcych, słychać ciężkie dyszenie i widzimy ją… Królową obcych w pełnej okazałości. OK. Chcemy czegoś podobnego. Nagłe spowolnienie i pełne napięcia ukazanie czegoś przerażającego lub niesamowitego. Użyjmy muzyki, które ilustruje scenę w tym klimacie, ale nie taką samą. Motyw z pierwszego Matrixa – „Power Plant” towarzyszy scenie, kiedy Neo budzi się w komorze z różowym płynem i widzi kolosalne kolumny, gdzie tysiące ludzi są „uprawiani”. Z tą muzyką i odpowiednim opisem można przyprawić graczy o dreszcze.


Michiru Ooshima – Yuukoku


Trevor Rabin – The Last Car


Pamiętajcie też, że możecie przygotować muzykę nie tylko dla siebie, ale również dla graczy. Jeden z graczy jest wojskowym i jest spora szansa, że w czasie sesji będzie miał okazję wygłosić motywującą przemowę? Miej pod ręką utwór z Full Metal Alchemist „Yuukoku” – werble wojskowe z podniosłymi brzmieniami orkiestry. To oczywiście tylko przykład zarówno sceny jak i muzyki. Kiedyś miałem przygotowaną scenę ucieczki graczy przed policją (sesja w przyszłości). Stwierdziłem, że może będą się chcieli ukryć gdzieś w trakcie i przyszedł mi do głowy pomysł. Wróćmy do ścieżki z 60 sekund. Gracze kryją się w magazynie. Puszczam utwór – „The Last Car”. Około półtorej minuty trzymającej w napięciu, kiedy liczą, że pościg ich minie, kiedy opisuję gdzie ukrywają się w opuszczonym budynku. Muzyka się zmienia, ktoś otwiera drzwi, zaciąga się cygarem trochę popiołu opada na ziemię, muzyka cichnie na chwilę. Pada jedno słowo – „Przeszukać”. Muzyka ponownie eksploduje z rytmicznymi uderzeniami – w sam raz dla wkraczających policjantów, dudniących buciorami po karcianej podłodze…