3 lut 2015

RPGowy Alfabet Muzyczny - Notka Specjalna - L...

W luty wchodzimy ze specjalną notką gościnną autorstwa Bartłomieja "Barta" Fabiszewskiego, związanego z grupą Lans Macabre. Szykujcie się na historię pełną tajemnicy i nostalgii !

Amon Tobin, Lost and Found




[brzęknięcia strun, poszarpane dźwięki]

Wiatr bawi się wyschłymi źdźbłami wysokich traw. Ukraiński bezbrzeżny step po horyzont, październik w kolorach szarości, żółcieni i rdzy. Dwie konne sylwetki suną przez ten bezmiar pod szarym niebem.

[kawałek łapie oddech na dziwnym pulsującym basie]

Uderzenie wiatru, trawy kładą się, przez Dzikie Pola przetacza się fala. Chmury pojawiają się znikąd na Wschodzie, kłębią się nienaturalnie, zapowiadając burzę, w powietrzu czuć igiełki elektryczności, jakieś napięcie…

[suche uderzenie beatu]

I uderza suchy grom. Błyskawica przecina niebo wskazując czarny zarys kamiennej budowli wśród traw. Tam właśnie podążają jeźdźcy, smagani podmuchami burzy bez deszczu. To łowcy diabłów. Samuel Rohatyński, o oczach starych jak na swój wiek, z czarnym wąsem, giętki w siodle, z czarną husarską szablą u boku. I ksiądz Tomasz Chmielnicki, brodaty, zgarbiony jak gawron z różańcem w dłoni trzymającej cugle. Jadą po pannę Mariannę Łabędzką, młodą diablicę, czarującą oczami błękitnymi jak lodowe piekło Dantego. [tu już wybrzmiewa dziwny kobiecy wokal]. Jest tu – zagnana na koniec świata. Pozostawiła swojego konia przy rozwalonej kaplicy zanurzonej w morzu traw. Czeka w środku na sprawiedliwość, na śmierć. A nad kaplicą kłębią się burzowe chmury i smagają ziemię błyskawicami, kiedy dwóch mężczyzn zsiada z koni.

[beat się wycisza, muzyka, kłębi się w serpentynach, faluje jak wiatr, który przyniesie to, co musi nastąpić]

Rozbłyski piorunów wypełniają wnętrze kaplicy kalejdoskopem kolorów z popękanego witraża. Anioły nie mają głów. Dziewczyna jest tutaj, bezbronnie szukając oparcia w kamiennej ścianie. Wiatr porywa jej płowe włosy. Łopoce czerwoną suknią wystającą spod kontuszyka. Błękitne oczy w delikatnej twarzyczce patrzą z powagą i strachem, szklą się od łez.

[beat wraca]

Pada strzał. Suche trzaski piorunów. Ksiadz Chmielnicki zatacza się i opiera o ołtarz. Paciorki różańca we krwi grzechoczą wśród kamieni, wśród traw. Rohatyński odrzuca pistolet, przewraca księdza twarzą do siebie. Na ostrzu szabli tańczą kolorowe anioły bez głów. Sztych w serce odbiera księdzu tchnienie, pozostawia go ze spojrzeniem pełnym pytań. Brodata twarz zamienia się w maskę.
 Dziewczyna nieśmiało, drżąc podchodzi do szlachcica. Ich zimne palce spotykają się, wiążą ze sobą. Mężczyzna przytula ją mocno. Całuje słone łzy na jej twarzy. Całuje ją w usta, głęboko, bez pamięci, czując, że roztapia się znika. Jest wiatrem, który uderza w źdźbła traw. Jest stracony.

[wyciszenie]

Panna Łabędzka kładzie dłoń na policzku Pana Samuela, który zaciska powieki z bólu, jakby ktoś wyrywał mu serce. Dotyk działa jak balsam, jest ukojeniem, a kiedy Rohatyński podnosi spojrzenie, w ufnych, błękitnych oczach dziewczyny widzi niebo pełne miłości.

[całkowite wyciszenie]

I jest cisza, chmury rozpierzchły się. Pozostała kaplica i step. I dziewczyna, która zwinnie dosiada konia i czeka. A Rohatyński zostaje jeszcze chwilę u wejścia i widzi jak w mgnieniu oka mrówki i szczypawki, wije i inne robactwo pożera ciało księdza Chmielnickiego, kłębiąc się w krwawych strzępach, wyłażąc z wyjedzonych oczodołów, pozostawiając w kontuszu golutkie kości. Ale to już nie ma znaczenia. Rohatyński dosiada konia i dwie postaci odjeżdżają w step, dalej i dalej.

[powrót rozedrganej gitary, zakończenie]

Świeca drży z niepokojem, kiedy pijany, zniszczony życiem Rohatyński kończy swoją historię. 2 wiosny z Panną Łabędzką żyli jak w niebie, a potem ona odeszła, zniknęła, bez listu bez pożegnania, zostawiając go na 7 długich lat. Ale dwa miesiące temu zobaczył ją w Tarnowie – i dlatego jesteście tu, żeby schwytać tę diablicę i zwrócić mu jego nieszczęsną duszę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz