20 sty 2011

Flet i cytra – ciąg dalszy


Uświadomiłem sobie, że wpis z początku miesiąca w dużej mierze wyczerpał temat ogromnej gałęzi muzycznej. Stąd – w ramach recko-polecanki – opiszę dziś pokrótce dwa albumy. Nieco się od siebie różnią, lecz wpisują się w bardzo podobną estetykę i nastrój.

Tu wskazówka dla mnie. Nie ma sensu dwa razy pisać o bardzo podobnych albumach. Następnym razem wrzucę je do jednego worka. Nauczka na przyszłość, wybaczcie proszę długość wpisu. W notce linkowanej znajdziecie opis, który teraz jedynie uzupełniam.

Japanese Traditional Koto and Shakuhachi
(shakuhachi to flet, koto to cytra) jest, jak na japońskie pitolenie, całkiem dynamiczny. W utworach dużo się dzieje, rzadko eksponowana jest cisza, instrumenty uzupełniają się – w każdym jest przynajmniej koto, czasem dwa, czasem koto i shakuhachi. Melodie nie są nużące, a po wywaleniu kilkunastominutowych potworów dostajemy – jeżeli nie ma żadnej alternatywy – wcale nie najgorszą muzykę do walki. To już jednak przypadek skrajny.







Evening Snow, wykonany przez Tani Senzan oraz Tanaka Yoko (ciekawostka – większość muzyki tradycyjnej z Japonii popularnej w sieci i do zdobycia w postaci albumów pochodzi z lat osiemdziesiątych) jest nieznacznie bardziej leniwy. Zawiera dłuuugie utwory (Yuki no yo – tytułowy utwór albumu to prawie dziesięć minut gry na flecie). Zdecydowanie muzyka tła.






Ważna rzecz, która często umyka – muzyka tego typu świetnie się nadaje jako muzyka umotywowana światem gry. Gejsze, samurajowie, mnisi, artyści – wystarczy dwójka NPCów w herbaciarni, by puścić dowolny z powyższych utworów.

Jako, że rozegrałem dotychczas kilkanaście sesji, gdzie muzyka taka, jak powyżej, była standardem, planuję spróbować nowego podejścia: puszczać przez całą sesję muzykę nowoczesną, niepasującą do krain sakury, natomiast muzykę japońską włączać jedynie, gdy jestem w stanie ją uzasadnić fabularnie. To będzie wyzwanie, a że najbliższa sesja L5K w lutym – podzielę się wrażeniami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz