Uf... W tym tygodniu przeprowadziłem cztery godziny na temat Romea i Julii, czeka mnie kolejne sześć i jeszcze kilka innych lekcji. Rozplanowanie lekcji połączone z hospitowaniem zajęć jest bardziej męczące i czasochłonne, niż studia. : )
Gimnazjum. Strasznie jest. Papierkowa robota i godzina spaceru dziennie w -12 stopni to jedno, ale przede wszystkim dzieciaki mnie nie lubią, bo myślały, że z praktykantem będą mogli mieć olew i luz, a tu się okazuje, że jestem bardzo, bardzo surowy. Bardziej, niż inni poloniści w szkole. Jedna z klas już wypowiedziała mi otwarty bunt, ale bitwę przegrali. Choć w pewnym momencie chciałem wyjść pokazując wszystkim fakasa.
W tym tygodniu prowadziłem już osiem godzin o Romeo i Julii. Kolejne 3 jeszcze przede mną. Ghargh. W dwa tygodnie muszę poprowadzić godzin 18, a jakoś tak sobie dobrałem plan, że w tym poprowadzę 13.
I do każdej lekcji trzeba się przygotować. Zajmuje mi to średnio 1,5 h. Tak myślę.
W przyszłym tygodniu postaram się wrócić do blogowania. Bo teraz to ja siedzę jak na szpilkach, a pewne priorytety należy trzymać.
Przykładowe przejawy buntu - wyraźna manifestacja znudzenia gestami i mimiką (kładzenie się na stole, wydymanie policzków i robienie zaskoczonych min), masowe nieodrobienie zadania domowego lub odrobienie go w stylu "nie widzę elementów humorystycznych w Romeo i Julii" (i późniejsze oburzenie, że ośmieliłem się za to wpisać "brak zadania domowego"); masowe spóźnienie się na lekcję, próby zagłuszenia lekcji no i przede wszystkim - uczeń formułujący wypowiedzi w stylu "co?, czego?" i w furii krzyczący "nie będzie mi praktykant wystawiał jedynkę za brak zadania!".
Ogólnie cały bunt dotyczy tego, o czym wspominałem - uczniowie zamiast mieć ze mną godziny wolne, są zmuszane do pracy i wyciągam prawie że regulaminowe konsekwencje ich zachowania (choć, oczywiście, nie ma chyba żadnego nauczyciela, który robiłby to w pełni, toteż i ja się nie staram).
Przykładowe więc przejawy tłumienia: gesty i mimika zostały zignorowane, wypowiedź godząca w moją rangę wyprostowana wpierw przeze mnie (poinformowałem klasę, że mam uprawnienia równorzędne z nauczycielskimi), 2/3 klasy otrzymało ode mnie spóźnienie, a rzadko zdarza się, by ktokolwiek je dostawał, wyciągnięcie pełnych konsekwencji za nieodrobienie zadania domowego, za zagłuszanie lekcji informowałem, że jeżeli nie zrobimy tego zagadnienia teraz, stanie się ono dodatkiem do zadania domowego i na pewno będę z niego pytał podczas przepytywania na ocenę. Dziewczynę, która stojąc za moimi plecami w drodze na przerwę mamrotała "dlaczego pan prowadzi takie nudne lekcje?" utemperowałem wyraźnie podkreślając, że ma to samo powiedzieć patrząc mi w twarz, zaznaczając, że to nie krytyka jest czymś złym, tylko fakt, że stchórzyła i próbuje przed sobą udawać odważną, ale w praktyce boi się odpowiedzialności za swoje słowa.
Ale, oczywiście, przy tym wszystkim pojawia się też koncepcja marchewki. Te same, dwugodzinne zajęcia zakończyłem rozdaniem koło ośmiu plusów za aktywność (5 plusów -> bdb.), uczniowie jeszcze o tym nie wiedzą, ale kartkówka z treści lektury większości przyniosła piątki i czwórki.
Dotychczas jednak bardziej widać, że mi się udaje ich zniechęcić do przeszkadzania, niż zachęcić do aktywności. Muszę wypracować inną taktykę działania.
Jak na razie wszystko to wygląda z Twojej strony sensownie. Wspieram Cię duchowo w dyscyplinowaniu uczniów i prowadzeniu lekcji na serio, a nie na odwal się. :-)
O, ja podchodzę do prowadzenia bardzo na poważnie i mocno się angażuję. Co nie znaczy jednak, że efekty są zadowalające i od pewnego czasu zastanawiam się, czy faktycznie mam ku temu predyspozycje. Jeżeli praktyki w szkole średniej nie okażą się przełomowe, chyba pozostanę bezrobotny.
Bardzo dziękuję za wsparcie. Pomódl się kiedyś, by Pan otworzył mi oczy, czy droga nauczyciela jest dla mnie. : )
Wybaczamy. :) Powodzenia!
OdpowiedzUsuńUf... W tym tygodniu przeprowadziłem cztery godziny na temat Romea i Julii, czeka mnie kolejne sześć i jeszcze kilka innych lekcji. Rozplanowanie lekcji połączone z hospitowaniem zajęć jest bardziej męczące i czasochłonne, niż studia. : )
OdpowiedzUsuńO! A jakie masz wrażenia z pracy z uczniami, jaki to jest poziom (podstawówka, gimnazjum, liceum) i w ogóle? Tell tell tell! :)
OdpowiedzUsuńGimnazjum. Strasznie jest. Papierkowa robota i godzina spaceru dziennie w -12 stopni to jedno, ale przede wszystkim dzieciaki mnie nie lubią, bo myślały, że z praktykantem będą mogli mieć olew i luz, a tu się okazuje, że jestem bardzo, bardzo surowy. Bardziej, niż inni poloniści w szkole. Jedna z klas już wypowiedziała mi otwarty bunt, ale bitwę przegrali. Choć w pewnym momencie chciałem wyjść pokazując wszystkim fakasa.
OdpowiedzUsuńW tym tygodniu prowadziłem już osiem godzin o Romeo i Julii. Kolejne 3 jeszcze przede mną. Ghargh. W dwa tygodnie muszę poprowadzić godzin 18, a jakoś tak sobie dobrałem plan, że w tym poprowadzę 13.
I do każdej lekcji trzeba się przygotować. Zajmuje mi to średnio 1,5 h. Tak myślę.
W przyszłym tygodniu postaram się wrócić do blogowania. Bo teraz to ja siedzę jak na szpilkach, a pewne priorytety należy trzymać.
O, to pewnie z jednej strony będziesz zmęczony strasznie, a z drugiej nabierzesz doświadczenia, że ho-ho.
OdpowiedzUsuńZ ciekawości pedagogicznej, jeżeli jeszcze pozwolisz (i jeśli nie przesadzam z offtopikiem): na czym polegał bunt i w jaki sposób go stłumiłeś?
Wytrwałości i powodzenia!
Przykładowe przejawy buntu - wyraźna manifestacja znudzenia gestami i mimiką (kładzenie się na stole, wydymanie policzków i robienie zaskoczonych min), masowe nieodrobienie zadania domowego lub odrobienie go w stylu "nie widzę elementów humorystycznych w Romeo i Julii" (i późniejsze oburzenie, że ośmieliłem się za to wpisać "brak zadania domowego"); masowe spóźnienie się na lekcję, próby zagłuszenia lekcji no i przede wszystkim - uczeń formułujący wypowiedzi w stylu "co?, czego?" i w furii krzyczący "nie będzie mi praktykant wystawiał jedynkę za brak zadania!".
OdpowiedzUsuńOgólnie cały bunt dotyczy tego, o czym wspominałem - uczniowie zamiast mieć ze mną godziny wolne, są zmuszane do pracy i wyciągam prawie że regulaminowe konsekwencje ich zachowania (choć, oczywiście, nie ma chyba żadnego nauczyciela, który robiłby to w pełni, toteż i ja się nie staram).
Przykładowe więc przejawy tłumienia: gesty i mimika zostały zignorowane, wypowiedź godząca w moją rangę wyprostowana wpierw przeze mnie (poinformowałem klasę, że mam uprawnienia równorzędne z nauczycielskimi), 2/3 klasy otrzymało ode mnie spóźnienie, a rzadko zdarza się, by ktokolwiek je dostawał, wyciągnięcie pełnych konsekwencji za nieodrobienie zadania domowego, za zagłuszanie lekcji informowałem, że jeżeli nie zrobimy tego zagadnienia teraz, stanie się ono dodatkiem do zadania domowego i na pewno będę z niego pytał podczas przepytywania na ocenę. Dziewczynę, która stojąc za moimi plecami w drodze na przerwę mamrotała "dlaczego pan prowadzi takie nudne lekcje?" utemperowałem wyraźnie podkreślając, że ma to samo powiedzieć patrząc mi w twarz, zaznaczając, że to nie krytyka jest czymś złym, tylko fakt, że stchórzyła i próbuje przed sobą udawać odważną, ale w praktyce boi się odpowiedzialności za swoje słowa.
Ale, oczywiście, przy tym wszystkim pojawia się też koncepcja marchewki. Te same, dwugodzinne zajęcia zakończyłem rozdaniem koło ośmiu plusów za aktywność (5 plusów -> bdb.), uczniowie jeszcze o tym nie wiedzą, ale kartkówka z treści lektury większości przyniosła piątki i czwórki.
Dotychczas jednak bardziej widać, że mi się udaje ich zniechęcić do przeszkadzania, niż zachęcić do aktywności. Muszę wypracować inną taktykę działania.
Jak na razie wszystko to wygląda z Twojej strony sensownie. Wspieram Cię duchowo w dyscyplinowaniu uczniów i prowadzeniu lekcji na serio, a nie na odwal się. :-)
OdpowiedzUsuńO, ja podchodzę do prowadzenia bardzo na poważnie i mocno się angażuję. Co nie znaczy jednak, że efekty są zadowalające i od pewnego czasu zastanawiam się, czy faktycznie mam ku temu predyspozycje. Jeżeli praktyki w szkole średniej nie okażą się przełomowe, chyba pozostanę bezrobotny.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za wsparcie. Pomódl się kiedyś, by Pan otworzył mi oczy, czy droga nauczyciela jest dla mnie. : )
Załatwione. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. : ) (Ja tam takiego spamu na blogu się nie boję. : ))
OdpowiedzUsuń