9 lut 2011

Two Worlds II - soundtrack

Omawiany dzisiaj album napełnił mnie entuzjazmem w rzadko spotykanej mierze. Po kilkudziesięciu godzinach gry i wielokrotnych odsłuchaniach płyty jestem niemalże pewien, że soundtrack do Two Worlds II należy do najlepszych albumów muzyki cRPGowej, godny zestawienia z nieco już starym ostem do Planescape: Torment i innych ścieżek z najwyższej półki. Odważne słowa, jednak czuję się przy nich całkiem bezpieczny. Kilka utworów jest, przyznam, słabych, jest trochę przeciętniaków, są jednak też kawałki w pełni pożerające choćby soundtrack z Wiedźmina.

Znajdziemy tu brzmienia wpisujące się w każdy z używany na blogu podziałów – tło, sceny i chwile. Gra wpisuje się w konwencję heroicznego fantasy i daje zarówno trochę utworów uniwersalnych, jak też wyraźnie sprofilowanych na Chiny, sawannę, dżunglę czy karczmy.

Samej gry dotychczas nie przeszedłem (jest dłuuuga – a przy tym znacznie lepsza od średniej jedynki), ale zapowiada się być warta swej ceny.

Kawałki słabe

Do grupy tej wpisałem dziesięć utworów, które w większości zgrzeszyły w najprostszy sposób – są niecharakterystyczne, nie mają, mówiąc wprost, jaj. Mogłyby pojawić się w dowolnym k100 filmów, gier i bajek i nikt by ich nie zapamiętał. Tu wyraźnie rysuje się New World, Into The Mist czy Ad Mortem. Osobiście unikam podczas sesji puszczania tego, co nie kojarzy się z niczym – nawet tło powinno – dla mnie – w jakiś sposób się wyróżniać z tłumu.

Znajdziemy też kilka utworów po prostu złych, jak przenikliwie przedarty fletem Tavern 10 czy stworzone na potrzeby napisów utwory z żałośnie filmowym wokalem: Little Teardrop i tzw. Two Worlds II Rock_Vocal Theme. Też zastanawiacie się czasem, skąd przyszła ta moda na wrzucanie pod koniec filmów / gier utworów które są totalnie z dupy, nie wpisujące się w nastrój i z obowiązkowym wokalem? Zbrodnia na kulturze.

Pozostałe w tej kategorii to Veneficus University, Hounted Grounds, Two Worlds II Theme (Reprise) oraz Under Canvas. Podobnie jednak jak pierwsze trzy wymienione, nie są to utwory złe – teoretycznie z braku laku da się je dołączyć do scen akcji czy tła, jest to jednak strata czasu antenowego.

Kawałki przeciętne i „obszarowe”

Przeciętniaki są całkiem ciekawie skonstruowane – przypominają właściwie utwory słabe, ale z dodatkiem „tego czegoś” - przynajmniej jednego instrumentu, melodii, brzmienia – co sprawia, że kawałek to wpada w ucho, to po prostu wybija się z tłumu. Dobra wskazówka „jak tworzyć osty” - jeżeli nie masz pomysłu na fajny utwór, stwórz jakiś suchar i dodaj doń cokolwiek naprawdę ciekawego. Otrzymujesz w ten sposób fajny kawałek, który do gry możesz dodać bez wstydu.

Przykładami mogą być Dragon Queen (tajemnicza wieża, zagrożenie: pod koniec pierwszej minuty opis podkreśla pojawienie się potwora – pod koniec podkreślenie bicia serc postaci), Edge of Darkness (zaraz przed drugą minutą zaczynają dziać się muzyczne cuda: gracze przechodzą korytarzem, aż dostrzegają błysk opisywanego przedmiotu) czy wpisujący się w typowy schemat „muzyki walki”, a jednak przerzedzony tajemniczymi dźwiękami Grave March.

Inne, warte wspomnienia kawałki to Green Fields Of Antaloor, Two Worlds II - Theme i Two Worlds II-Theme 2-The Road is still long. Podobnie jak kawałki podlinkowane, są dobre do „uniwersalnego” fantasy.

Dorzucić tu wypada też utwory „obszarowe” - przeciętniaki dobre do uzupełniania składanek z muzyką scen dobieraną do wszystkich wydarzeń związanych z konkretnym obszarem – mogące kojarzyć się z:
Dżunglą: Brooding Lands, Jungle of Antaloor, Heart of The Wild
Pustynią / Sawanną: Trail Of Hatmandor, Sands and Blood, Eastern Falvours, Desert Traces
Orientem: A Far East Dream, New Ashos

Kawałki karczemne

Tak się składa, że Two Worlds II oferuje możliwość bycia grajkiem. Ja tam takich rzeczy jak Guitar Hero nie lubię, a gra powiela typowy błąd cRPGów i nie zachęca do zbierania funduszy, toteż bawię się w to rzadko – niemniej gracz ma możliwość gry na jednym z bodajże pięciu instrumentów, odtwarzając melodię sporej ilości karczemnych przygrywek. Wszystkie brzmią jak typowe, karczemne pitolenie – ale jako muzyka sceny, dorzucona wraz z grupką muzyków do dowolnej gospody, nadaje się świetnie. Jej siła tkwi w prostocie – przeciętna muzyka średniowiecznych mieszczan bez śpiewu da się często wykorzystać bez specjalnych przygotowań.

Do kawałków karczemnych zaliczyć można: Play with me, my fellow! oraz jedenaście (w tym słabiutką dziesiątkę) utworów zatytułowanych po prostu „Tavern X”, gdzie X wyraża numer utworu. Tawerny mają zazwyczaj koło minuty, dla spróbowania: siódemka i dziewiątka.

TWII: The Best Of

Wreszcie można zademonstrować najlepsze kawałki z albumu. Prawdziwe mistrzostwo – utwory, których długo nie zapomnę i będę demonstrował jako dowód, że w świecie gier muzyka naprawdę może trzymać wysoki poziom.



I czysty geniusz, do którego odniosę się jeszcze w niedzielę:


Muzyka tła: 1/5 – album jest zbyt zróżnicowany i dynamiczny, by wykorzystać go jako tło;
Muzyka sceny: 4/5 – okazały zbiór utworów karczemnych, kilka wartych uwagi kawałków do składanek typu „dżungla, pustynia, sawanna, orient, walka, podziemia”;
Muzyka chwili: 4/5 – zarówno tytuły, jak i po prostu melodie wręcz zachęcają do tworzenia barwnych opisów lub podkreślania niepowtarzalnej atmosfery, prawdziwie inspirujący zbiór;
Muzyka drużyny: Tak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz