11 gru 2013

RPGowy Alfabet Muzyczny - C...

Tym razem serwuję współczesność, a klimat nieco cięższy od pozostałych.

Cage of Solitude - Midnight Syndicate.



City of Dreams.

Z czarnych, kłębiących się chmur lał ciężki, sążnisty deszcz. Ogromne krople wody uderzały o błyszczące dachy domów. Spływając rwącym strumieniem na ziemię, wsiąkały w piasek. Ogromne kałuże rozpryskiwały się, niczym wielopiętrowe fontanny pod stopami biegających w popłochu ludzi.

Miyamoto spoglądał w dal ze stoków Diablej Góry na rozprzestrzeniające się poniżej zabudowania miasta. Jego miasta. Powoli budującego swoją pozycję i potęgę na międzynarodowej arenie. W pocie czoła, czując coraz silniej zacinający deszcz robotnicy znosili surowce, starannie układając kamień po kamieniu na rosnącej z każdą minutą olbrzymiej budowli. Od rana do późnej nocy pracowali niczym mrówki, aby zadowolić swojego surowego władcę. Wielkie mrowisko z każdym dniem stawało się coraz potężniejsze, coraz bardziej majestatyczne, a Miyamoto dumnie, ze łzami w oczach codziennie witał i żegnał Słońce, górujące nad Diablą Górą. Dziękował za to, co osiągnął poprzez lata pracy i gorliwej wiary w jedyne prawdziwe bóstwo. To na niebie. To gorące i niezbadane. Wiedział, że najlepsze chwile są jeszcze długo przed nim. Był dopiero wschodzącą gwiazdą nowego cesarstwa. Kiedyś ono całe będzie jego…

„Kiedyś” – pomyślał Miyamoto i wyłączył komputer. „Kiedyś. A teraz czas na leki”. Nieporadnie odjechał wózkiem od biurka, walcząc z tym, czego tak bardzo nienawidził. Każda podróż po pokoju była wyzwaniem, niebotycznym wysiłkiem, sprawiającym ogromny ból. W pocie czoła ułożył niesprawne kończyny na łóżku, gdzie czekało już naczynie z nieuniknioną zawartością. „To dla Twojego dobra” - przypominając sobie słowa matki, połknął kolorowe pastylki i zasnął, pogrążając się w innym świecie. Tym lepszym, własnym świecie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz