30 lis 2013

RPGowy Alfabet Muzyczny - B...

Przed Wami ciąg dalszy RPGowego Alfabetu, tym razem bardziej futurystyczny, cyberpunkowy klimat :)



Red Alert.

Blade, lodowate światło księżyca padało na metalicznie połyskujące drzwi do opuszczonego, trzypiętrowego budynku w dokach… Porywisty wiatr na zmianę kołysał zardzewiałymi skrzydłami. Unoszący się wszędzie gęsty, siwy dym niczym kręty, mleczny dywan prowadził prosto do środka. W ciemność. Z półmroku wynurzała się wisząca na suficie malutka żaróweczka… Ostatnimi podrygami próbowała oświetlić wnętrze pomieszczenia. Liche, żółte światło co rusz gasło i świeciło na przemian… Bzyczenie, mruganie, ciemność, światło… HUK, DYM, PEŁNO SZKŁA… znów ciemność.

Kilkadziesiąt par czarnych wojskowych butów szybkim marszem nadciągało w stronę zrujnowanego budynku. Wyłaniające się z mgły twarze antyterrorystów wyrażały absolutną obojętność. Nastawieni na jeden cel, gotowi na śmierć, niezastąpieni, jedyni. Miasto, masa, maszyna. Bezlitośni wobec odmieńców. Zacinający deszcz dopełniał atmosfery wiecznego mroku na ulicach miasta. Rozpryskujące się pod każdym krokiem mętne kałuże stopniowo zwiększały swoją objętość. HUK, zardzewiałe skrzydła metalowych drzwi gwałtownie załamały się pod wpływem silnego kopniaka. Niczym rój pszczół brygada wpadła z impetem do środka, rozdzielając się we wszystkie strony. Widoczny wszędzie gruz pokrywał popękane resztki schodów, prowadzących na wyższe piętro. W zatęchłym powietrzu czuć było tylko smród siarki. Nie oglądając się na nic, szukając jednego konkretnego elementu, Jaxon popędził na górę. Wiedział, że nie ma czasu. Bijący gdzieś licznik z każdą sekundą przybliżał wybuch ładunku. Uderzający w nozdrza gęsty dym utrudniał widoczność. Długi korytarz prowadzący prosto do piekła. Nigdzie ani śladu licznika, chociaż pikanie z każdą chwilą stawało się nieznośnie głośniejsze. Gdzieś z pomiędzy siwych kłębów ogarniających małe pomieszczenie, powoli wyłaniał się zarys ludzkiej postaci. Zwinięta w kłębek, mieniła się dziwnym jarzącym światłem, któremu towarzyszyło coraz głośniejsze odliczanie. Ledwie widoczny trzęsący się mężczyzna dogorywał w kałuży krwi, pokryty czerwonymi kablami, niczym współczesna mumia. Pikanie licznika. Ostatnie 15 sekund. Jax nie wierzył własnym oczom… Czerwone kable… ale wewnątrz skóry, naciągniętej na ciało w okrutny, nienaturalny, bestialski sposób. I to przerażone spojrzenie nieszczęśnika, błagające o pomoc. Czerwone cyfry licznika nieubłaganie zbliżały się do zera. Trzy, dwa, jeden… 

Tak to widzę i życzę miłego odbioru :)

A na dokładkę wrzucam jeden z moich ulubionych kawałków Lord of the Dance - Breakout.
Osada elfów z jakąś grubą intrygą wewnątrz?

1 komentarz: