Ciemna noc. Deszcz. Cisza wokół. Na horyzoncie widoczne jedynie kolorowe neony górujące ponad szpiczastymi dachami wysokich biurowców. Niebieskie reflektory błyszczącej w jasnym świetle sztucznego księżyca AVki wyłoniły się zza zakrętu Alei 28. Niczym policyjny patrol, pojazd powoli sunął nad popękaną brudną ulicą, nad którą unosił się siwy gęsty dym. W powietrzu czuć było jeszcze proch i siarkę. W oparach szarej mgły AVka jak rekin wypatrywała swoich ofiar, punktowo oświetlając najciemniejsze zakamarki i ślepe uliczki. Ledwie widoczne ruszające się postacie w popłochu rzucały się w śmieci, zakrywając twarze lub chowały za porzuconymi skrzyniami i kartonami.
Środek nocy i tylko szum silnika lecącego pojazdu miarowo zakłócał wszechobecną ciszę. Biała jak mleko mgła osiadła nad ulicą, a sunąca AVka wyraźnie zaczęła zwalniać. Niebieskie światło reflektora zgasło, tak jakby kierowca chciał wtopić się w gęste ciemne kłęby dymu.
Drzwi AVki otworzył się gwałtownie, delikatny podmuch wiatru rozwiał rzadkie brązowe włosy wychodzącego w pośpiechu mężczyzny w szarym płaszczu.
Wyskoczył z pojazdu, jakby ktoś wypchnął go na siłę, wyrzucając za nim na chodnik skórzaną teczkę, która wpadając w kałużę otworzyła się obnażając zawartość. Małe pojemniczki, strzykawki z błękitnym jaskrawym płynem od razu zwróciły uwagę czających się w zakamarkach ukrytych postaci. Mężczyzna w płaszczu nerwowo rozglądając się dookoła, schylił się po teczkę i pospiesznie zaczął chować porozrzucane skarby do kieszeni. Jego płaszcz stawał się coraz bardziej mokry, a krople deszczu strumieniami spływały z podłużnej twarzy wykrzywionej w przerażonym grymasie.
Ostrożnie ruszył przed siebie, w stronę zamalowanych czerwonym sprayem drzwi. Stopniowo z ciemności wyłaniały się błyszczące od kropel wody punkty, lśniące srebrzyste przedmioty w rękach ciemnych postaci nagle niebezpiecznie zaczęły zbliżać się do niego.
Wiedział czego chcą, wiedział, ze on jedyny to posiada. Zrezygnowany upuścił teczkę, szybko wyciągając z kieszeni strzykawki. Jedna po drugiej wbijał w rękawy płaszcza, tyle ile zdołał. Brunatna ciecz momentalnie zaczęła spływać po mokrym ubraniu. Zwinięte w kłębek ciało trzęsło się i pulsowało, a resztki jaskrawego niebieskiego płynu spływały do rynsztoka w strumieniach deszczu. Ciemne postacie upuszczając na ziemię lśniące metalowe przedmioty rzuciły się do brudnej wody, próbując wychłeptać ostatni pożądanej substancji...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz