6 cze 2014

RPGowy Alfabet Muzyczny - F...

Soundtrack z Ghost in the Shell - utwór Fax Me.


Od pierwszych minut pobytu w biurze tego dnia Jimmy nie mógł powstrzymać się od głośnego śmiechu i banalnych żartów. Lawirował pomiędzy nudnym korytarzem z krzeseł, biurek, telefonów i kserokopiarek. Podskakiwał, cieszył się, z uśmiechem na ustach podnosił słuchawki wszystkich obecnych współpracowników, wykrzykując entuzjastyczne powitania do zniecierpliwionych klientów. Był panem świata, a przynajmniej tak się czuł. Dzisiaj. W ten szczególny dzień. Tanecznym krokiem przemierzał pomieszczenie klepiąc po ramieniu każdego napotkanego kolegę lub prosząc do tańca wpatrzone w niego koleżanki. Jakby w obłąkańczym amoku wciskał wszystkie guziki stojących dookoła sprzętów biurowych, powodując istną katatonię elektronicznych dźwięków. Wyrywając kartki z ułożonych w kolumnie segregatorów wyrzucał je pod sufit niczym beztroskie dziewczę na łące pełnej kwiatów. Jednym zgrabnym susem przeskoczył nad uginającym się od papierów biurkiem, precyzyjnie lądując na obrotowym krześle, które momentalnie wywiozło go na sam koniec długiego korytarza, wprost naprzeciw zdumionej kierowniczki. Jak małe dziecko na karuzeli zakręcił się na fotelu, po czym podskoczył  i wyprostowany stanął nad siedzącą przed komputerem tęgą kobietą. Wyszczerzając się w obłąkańczym uśmiechu godnym klauna w cyrku, Jimmy teatralnym ruchem przerzucił czerwony krawat na plecy i gwałtownie złapał za słuchawkę ciężkiego telefonu z faxem, wyśpiewując do zszokowanej kierowniczki:

- Dziś jest piękny szczególny dzień, Pani Lovett.
- A co to za dzień?
- Twój ostatni…

Szybkim ruchem przewrócił zdębiałą kobietę i trzymaną w ręku słuchawką okładał jej twarz silnym ciosami. Czerwona ciecz pryskała na jego czystą białą koszulę. Z okrutnym zastygłym  uśmiechem uderzał bez zastanowienia jednostajnym ruchem ręki, niczym klaun rzucający w cyrku kremowym plackiem. Katatonii rozbrzmiewających komputerowych dźwięków akompaniowały teraz beznadziejne krzyki pani Lovett, usiłującej się wydostać spod silnego napastnika, dyrygenta tej tragicznej orkiestry. W tej jednej chwili całe biuro opustoszało… Symfonia była skończona.

Dobrego odbioru!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz