14 lip 2010

Muzyka Jadeitowego Imperium


Muzykę pochodzącą z bardzo dobrego action cRPG “Jade Empire” (dołączaną w Polsce do gry) planowałem przesłuchać na fali mego zainteresowania kulturą państw wschodnich. Okazała się wywołać mieszane uczucia. Na pytanie “czy Amerykanin (w tym przypadku Jack Wall) jest w stanie wiernie odzwierciedlić etniczną muzykę Chin?” odpowiedź otrzymałem jednoznacznie negatywną. Nie wykluczyło to jednak wysokiego poziomu muzyki i jej przydatności podczas sesji Legendy Pięciu Kręgów.

Zabierając się za przesłuchanie albumu trzeba mieć świadomość, że nie otrzymujemy muzyki jednoznacznie chińskiej – jest to zdecydowanie ludyczny world music, wychodzący poza kręgi medytacji, a zaspokajający standardowe wymogi soundtracku do gry akcji. Utwory są zazwyczaj dynamiczne, krótkie (średnio trwają nieco ponad dwie minuty) i bazują na konkretnym motywie. Na szczęście nie ma w tym typowej dla soundtracków tendencji do motywu “naczelnego”, który próbuje się wcisnąć w niemal każdy kawałek.

Największą siłę płyty w kontekście sesji stanowi właśnie długość utworów. Odsiewając ziarno od plew, otrzymujemy około piętnastu kawałków, doskonałych na potrzeby scen, podczas których rozgrywamy pojedynki, bitwy, wprowadzamy retrospekcje lub postać, do której “przywiązaliśmy” konkretny kawałek. W efekcie praktycznie nie jesteśmy w stanie stworzyć na ich bazie muzyki tła (w tym celu używam folku japońskiego).

Jeżeli prowadzący nie daje się wybić z rytmu przez zmienianie utworów, może osiągnąć ogromną pomoc narracyjną - na ten temat jeszcze wspomnę w osobnym tekście w sierpniu. Jade Empire został wzbogacony o utwory albo wspierające lęk i poczucie epickiego zagrożenia (chociażby znakomite “Anthem of the Tyrant”) albo sielankę i radość (charakterystyczny jest chociażby tytuł utworu “The Tea House”) lub nawet nostalgię i refleksję (wybitny, choć w żaden sposób nie przypominający muzyki chińskiej “The Waterdragon”).

Jak więc stosować soundtrack z Jade Empire? Właściwie każdy z dobrych utworów ma potencjał by stać się kawałkiem charakterystycznym dla konkretnej sceny / elementu sesji. Od samego początku można wykorzystać dany utwór jako silnie sprzężony z wybranym NPCem, przedmiotem lub lokacją. Można też pozostawić dużą część kawałków na sesję finalną, zawierającą dużo akcji i zakładającą, że niemal żadna scena nie zabiera więcej niż pięć, dziesięć minut – w takim wypadku nawet zapętlanie utworów nie zostanie zarejestrowane, a podkreślić może wyjątkowość danej sytuacji. W praktyce ścieżce z Jade Empire zawdzięczam, poza świetnymi graczami, jedną z najlepszych sesji mego życia.

Wspominałem o utworach “dobrych”. Owszem, soundtrack nie uchronił się też od kawałków bardzo nudnych – są to przede wszystkim różnorakie “szumy”, w grze sprawdzające się nieźle w lokacjach związanych z cmentarzami, zjawami czy krótkimi, złowrogimi snami. Poza grą nie oferują jednak nic ciekawego i lekką ręką około tuzina utworów można po prostu odrzucić, zastępując je czymś ciekawszym – nie jest trudno znaleźć lepszą muzykę do sceny na tle grobowców.

To właśnie duża ilość kawałków słabych uniemożliwia nadania Jade Empire Soundtrack najwyższej noty. Drugim powodem jest częste przenikanie motywów “chińskich” ze standardowymi z soundtracków amerykańskich. A że muzykę dostaje się jako gratis do całkiem dobrej gry, naprawdę jest warta kilku złotych.

Ocena:
Muzyka tła: 1/5 – zbyt różnorodna mieszanina nastrojów, wymagająca przemyślanej selekcji;
Muzyka obszaru: 2,5/5 – można efektywnie wesprzeć różne składanki (walka, podziemia, orientalne miasto), jednak żadna nie otrzyma więcej, niż trzy ciekawe (a przy tym bardzo krótkie) utwory;
Muzyka przygody: 4/5 – wiele charakterystycznych kawałków świetnie wesprze atmosferę orientalnego niebezpieczeństwa i epickiego nastroju. Niestety – są też utwory słabsze lub niekonsekwentnie łączące orient z muzyką amerykańską;
Muzyka drużyny: Tak.

Jak się sprawdziło na sesji: wybitnie.

Reprezentatywne utwory:





Tekst pierwotnie pojawił się na Wieża.org , dziękuję za jego zredagowanie Thoctarowi.

4 komentarze:

  1. Fajne.
    Anthem na początku mnie nie porwał, ale im dalej tym lepszy. Tea House świetny szkoda, że tak krótki.
    Pozostałe dwa też dobre, Waterdragon świetnie się nadaje dla jakiegoś bohatera z przeszłością, albo oddalonego od czegoś na czym mu zależy.
    Muszę dorwać w swoje łapki całość.

    OdpowiedzUsuń
  2. W takim razie Anthem oceniamy wręcz odwrotnie - dla mnie początek jest świetny, ponieważ ma bardzo charakterystyczną, nieskomplikowaną melodię, natomiast później się robi taki typowo amerykańsko-filmowy. : )

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie ma takie dość mocno samplowe brzmienie, jakby chciał a nie mógł. Szczególnie 0:30-1:57. Owszem potem idzie w sztampę, ale dobrą sztampę ;)

    BTW. jest jakaś opcja, żeby google wysyłały mi maila jak dodajesz notkę? Bo jestem niby obserwatorem, ale nic z tego nie wynika. Ew. wrzucaj info na polterowego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeżeli tak opcja jest, to ja jej nie znam. Niemniej zgodnie z tekstem u góry strony zamierzam publikować w środy i niedziele. No i czasem będę przypominał na the other słitaśny blogasek. : )

    OdpowiedzUsuń