22 wrz 2010

Symetria


Symetria jest filmem o tyle barwnym, że banalny pomysł stoi w nim w sąsiedztwie z bardzo przyjemnymi, ciekawymi wątkami, tragiczna gra aktorska koło świetnej roli Andrzeja Chyry, dłużyzny obok klimatycznych zabaw światłocieniem i wspaniałej muzyki utworzonej przez Michała Lorenca. Osobiście to nazwisko uważam za całkiem nobilitujące, a że to Polak, to płytkę z soundtrackiem do Symetrii można na Allegro czasem kupić za dychę lub kilka złotych (o ile mamy możliwość odebrać ją osobiście). Polecam.

Muzyka z Symetrii jest mym ulubionym soundtrackiem z polskiego filmu. Jej podstawowym założeniem było przytłaczać – akcja dzieła rozgrywa się w więzieniu, naturalna więc miała być atmosfera klaustrofobiczna, lękliwa i melancholijna. Lorenc zdecydował się na dobranie konkretnej melodii, „main themu”, którego różne wariacje
słychać przez większą część nieco ponad półgodzinnego albumu. Dłuższe utwory (3 – 6,5 minut) są przerzedzone znacznie słabszymi przerywnikami, mającymi długość zazwyczaj krótszą od minuty. Trzecią grupą utworów są nieliczne, krótkie (do trzech i pół minuty) utwory co prawda nie odnoszące się do „main themu”, jednak nie mniej od niego ciekawych.

W praktyce podział ten przekłada się tak:
1. W ciemności – 4:22 – świetne;
2. Biegnąc, biegnąc – 2:26 – dobre;
3. Wszystko – 6:33 – świetne;
4. Zapomnisz – 1:02 – słabe;
5. Nagle – 2:55 – dobre;
6. Których dotknie – 3:38 – dobre;
7. Nie – 0:36 – słabe;
8. Bo – 3:48 – świetne;
9. Jest – 0:55 – słabe;
10. Pod powiekami – 0:38 – słabe;
11. Zobacz – 1:55 – dobre;
12. I wyrośnie różdżka z pnia Jessego - 2:57 – świetne.

(Może zastanawiacie się, czy powyższe tytuły można odczytać jako konkretną treść, np. „W ciemności biegnąc, biegnąc, wszystko zapomnisz nagle. Których dotknie – niebo jest pod powiekami. Zobacz i wyrośnie różdżka z pnia Jessego”, odpowiedź brzmi: nie wiem. Ale pobawić się można. Szyfr i sekretna treść ukryta w nazwach utworów? Czemu nie, fajny rekwizyt fabularny na sesję.)

Ponury nastrój utworów utrzyma się, gdy wyrzucimy wszystkie kawałki słabe – będące zazwyczaj dynamiczne, gwałtownie zwiększające tempo, niepotrzebnie wybijające z tempa i melodii reszty albumu. Świetnie pasuje do scen opisów, ale też nastroju grozy, smutku, refleksji, odpoczynku po długiej podróży czy krainy snów.

Przede wszystkim w skład albumu wchodzą smyczki. Nie jednak zwykły kwartet, lecz – a przynajmniej takie ma się wrażenie – rozległy plac wypełniony wiolonczelami, wzajemnie się uzupełniającymi i wzmacniającymi. W kilku kawałkach pojawia się – choć czasem trudno na to zwrócić uwagę mimo jej ogromnej roli – harfa orkiestrowa. Faktycznie sprzyja to zagrożeniu powstania uczucia monotonii, na szczęście jednak album w pełni się przed nią obronił.

Dwadzieścia pięć minut doskonałego tła. Równie dobrze wpasuje się zarówno w fantasy, jak i świat współczesny czy s-f. Jeżeli robimy sesję spontaniczną i nie mamy ochoty na coś szczególnie zabawnego, zaczynamy właśnie od tego albumu. Nawet, jeżeli go zapętlimy, zazwyczaj nie nudzi nam się wcześniej, jak po godzinie. W dodatku kawałki te mają dziwną tendencję do wygłuszania offtopu – jakoś na jego tle żarty tracą na wartości komicznej (co akurat zaletą być nie musi).

Muzyka tła: 4/5 – najczęściej używana przeze mnie muzyka tła. Jej wadami są utwory zbędne i mała ilość utworów, przez co po dwóch, trzech odsłuchaniach pod rząd można odczuć znużenie. Album więc nie powinien lecieć samodzielnie, zbyt często i zbyt długo, jednak sam w sobie zawiera muzykę wręcz genialną;
Muzyka obszaru: 2/5 – ewentualne koncerty orkiestrowe w filharmoniach i na bankietach tudzież lokacje mające przygotować graczy na nadchodzącą grozę. Niewiele mi przychodzi na myśl ponad to;
Muzyka przygody: 3/5 – można próbować. Jeżeli mamy tendencję do długich sesji, podczas których sceny dynamiczne dajemy naprzemiennie ze scenami spokojnymi, melancholijnymi, statecznymi, tu znajdziemy dużą pomoc. Poszczególne kawałki możemy też powiązać z konkretnymi pomieszczeniami, sytuacjami, postaciami;
Muzyka drużyny: Nie.






(Obrazek jest screenem z filmu.)

5 komentarzy:

  1. Dzięki! Przesłuchałem po razie dwa pierwsze utwory, nie są złe. Ten sam kompozytor jest do złapania na Groovesharku (można wyszukać po imieniu i nazwisku), chociaż z inną ścieżką dźwiękową.

    W ogóle zaczynam w końcu czytać i komentować Twojego bloga, chociaż na razie nieśmiało. ;-)

    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że nie będę prezentował na tyle niskiego poziomu, by Ciebie zniechęcić. : ) Niemniej aż chce się powiedzieć: czego to człowiek nie zrobi, by się nie uczyć... : D

    OdpowiedzUsuń
  3. Niskiego? Nie, skądże! :-) Chciałem tutaj zajrzeć już od jakiegoś czasu, ale to dopiero choroba dała mi nieco więcej luzu (no i dowiedziałem się, że egzamin magisterski jest u nas generalnie lekki i pretekstowy). :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. To ONI chcą, żebyś tak myślał. Mam nadzieję, że ta pewność siebie wypleni też z Ciebie zapalenie. : )

    Sam choruję, tyle tylko, że zarówno od czytania, jak i siedzenia przed monitorem bolą mnie oczy, a po czymkolwiek innym kaszlę. ; )

    OdpowiedzUsuń
  5. Coś w tym jest, przed komputerem też kaszlę rzadziej. No, ale to już raczej nie muzyka. ;-) Zdrowia nam!

    OdpowiedzUsuń